Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#65534

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak większość użytkowników do tej pory byłam tylko pasożytem, ale ostatnia sytuacja zmusiła mnie do założenia konta i opisania swojej piekielnej historii.

Ostatnio obudziło się we mnie zamiłowanie do gryzoni. Prawdopodobnie dlatego, że wreszcie jestem u siebie i mam warunki, żeby je trzymać, a mama nie stoi nad głową i nie wrzeszczy.

Jakiś czas temu kupiłam sobie mysz. Bardzo o nią dbam, jest pod stałą kontrolą weterynaryjną, ale wiadomo - z myszą nie da się za bardzo złapać przyjacielskiego kontaktu. Właśnie dlatego zapragnęłam królika.

Postanowiłam znaleźć zwierzaka gdzieś indziej niż na promocji w Realu. Wiadomo - warunki, jakie tam panują zostawiają wiele do życzenia, a może gdzieś znajdę króliczka, który potrzebuje adopcji. Przeszukałam tysiące ogłoszeń, aż w końcu znalazłam tego jedynego. Symboliczna opłata, "oddaję, bo dziecko ma alergię", w pakiecie klatka i wszystko, co potrzebne. Biorę.

Miałam mały problem z odbiorem. Mój facet akurat tego dnia nie mógł mnie zawieźć, a innego dnia ja nie miałabym czasu. Postanowiłam więc jechać komunikacją miejską. Na moje nieszczęście - sama.

Dojeżdżam na miejsce. Dzielnica taka, że strach głośno tupać na chodniku. No nic - zrobię co swoje i szybko uciekam. Po poszukiwaniach odnajduję właściwy blok, klatkę - wchodzę. Mieszkanie od początku robi na mnie złe wrażenie, mieszkańcy też. Pani wskazuje na mojego przyszłego zwierzaka. Patrzę - nie wierzę. Królik w ogóle nie przypomina tego ze zdjęcia. Całkiem inna rasa, przekarmiony, zero wody w poidełku. Klatka wyglądała, jakby nigdy nikt w niej nie sprzątał. Zamarłam. Z jednej strony nie chciałam finalizować transakcji - to przecież było całkowicie inne zwierze, niż te, które mi obiecywano - ale z drugiej żal mi się zrobiło tego stworzenia, a poza tym tak śmierdziało tam patologią, byłam sama i po prostu bałam się go nie wziąć. Trudno. Zapłaciłam, wyszłam. W autobusie oczywiście maksymalny wstyd, bo klatka śmierdziała na kilometr.

Po powrocie do domu od razu dałam królikowi wodę i jedzenie. Jadł i pił, jakby nie miał nic w pyszczku od tygodnia. Posprzątałam klatkę. Była tak brudna, że zajęło mi to dobrą godzinę.

Razem z moim chłopakiem, zastanawialiśmy się co z tym fantem zrobić. To nie był królik, którego oczekiwaliśmy. Przede wszystkim był o wiele większy niż planowaliśmy i nie mieliśmy pewności, czy nie urośnie jeszcze większy. Wtedy powstałby problem z zapewnieniem mu właściwych warunków. Po długiej naradzie zapadła decyzja - wystawiamy ogłoszenie, że oddamy go za darmo. Z zastrzeżeniem, że dokładnie sprawdzimy każdego potencjalnego nabywcę.

Wczoraj dostaję odpowiedź na ogłoszenie:
"witam jestem zainteresowany królikiem odbiór na jakim osiedlu poda pani adres".
Coś mi tu zaśmierdziało, zwłaszcza, że królika odkupiłam od (powiedzmy) Anety, a ktoś, kto chce go teraz ode mnie wziąć ma login anetaiandrzej. Sprawdziłam. Co się okazało? Oczywiście była to ta sama rodzina, od której kupiłam królika. Zbierają na olx wszystko, co mogą dostać za darmo, a potem sprzedają z zyskiem. Rozumiem, spoko interes, ale robić coś takiego ze zwierzętami?!

Mam teraz pytanie do Was. Czy mogę to gdzieś zgłosić?

PS. Królik wciąż przebywa u mnie. Właśnie zjada kable od PSa mojego faceta :)

sklepy_internetowe

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 101 (281)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…