Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#65853

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Słowem wstępu: Pracuję w małej miejscowości w sklepie meblowym znanej sieciówki.

W dniu dzisiejszym byłam jedyną osoba pracującą w salonie. Klientów dużo, (a ja jako normalny człowiek też mam czasem swoje potrzeby fizjologiczne) tuptam z nogi na nogę i czekam aż ludzie zakończą wizytę, co nie znaczy, że ich nie obsługiwałam, albo co gorsze pośpieszałam i wyganiałam. Wcale nie!

Minęło trochę czasu, potrzeba się nasila, więc gdy ostatnia osoba opuściła salon (DZIĘKI CI PANIE) pędzę zamknąć drzwi automatyczne. Zawsze w takich sytuacjach nakleja się karteczkę "ZARAZ WRACAM", niestety karteczka na drugim końcu salonu pod biurkiem, a potrzeba ogromna. Biegnę spod drzwi prosto do łazienki (tzw. Dzida). NIECAŁE 2 minuty później wracam. A tam, co me oczy widzą, starsza pani (70-80) szarpie się zawzięcie z drzwiami (może niekoniecznie z drzwiami, bo stała przy prawym oknie - zdarza się często). Otwieram, wpuszczam klientkę, witam się.
[K]lientka, [J]a:

K: Zamknięte, otwarte, bo nie wiem?! Ludzie popatrzeć by chcieli, śpieszy im się, a tu drzwi stoją.
J: Bardzo przepraszam, musiałam skorzystać z toalety.
K: Kartę jaką by pani wywiesiła! Nie wiadomo co robić, iść, czekać. BRAK SZACUNKU
J: Bardzo przepraszam, ale pani zrozumie, że naprawdę musiałam. Od rana jestem na obsłudze. A nie było mnie chwilkę. Przepraszam.

Uśmiechnęłam się do pani w geście rozładowania napięcia i (o ja głupia) czekam aż zapyta o ofertę sklepu.

Klientka mierzy wzrokiem mnie, mierzy wzrokiem salon
K: I szefostwo na to pozwala?!
J: ..?
K: Na taki bałagan... Samowolka. Ja bym nie pozwoliła. Ale widzę, że cienko z klientami. Często tak pani wychodzi za "potrzebą"?
J: Nie zrobiłam nic co jest surowo zabronione i co by się szefostwu nie spodobało.
I dalej się kulturalnie uśmiecham, aż klientka zada pytanie dotyczące naszej oferty.
K: TAKA SAMOWOLKA, TO JEST ABSOLUTNIE NIEDOPUSZCZALNE!
J: Proszę pani, czasy reżimu się w Polsce skończyły, bardzo proszę aby pani przestała krzyczeć i pani pomogę albo panią...

No właśnie i tu oto nastąpiła moja (niestety) piekielność. Czemu niestety? Otóż jestem osobą, która mówi dość szybko i niezrozumiale, gdy się denerwuje. Nie wiem o czym wtedy myślałam, naprawdę nie wiem. Chciałam klientkę poinformować, że jeśli nie przestanie na mnie krzyczeć to ją ZIGNORUJĘ... W każdym razie z moich ust wydobyło się oto takie zdanie:

J: Proszę pani, czasy reżimu się w Polsce skończyły, bardzo proszę aby pani przestała krzyczeć i pani pomogę albo panią ZLIKWIDUJĘ...

Kobitka cała czerwona, zapowietrzona, ja w tym samym stanie. Milczymy. Odcięcie od świata. Kobitka wychodzi. Ja stoję w miejscu dobre 2 minuty i tylko moja głowa podąża za panią. Odwróciła się tylko na chwilkę w moim kierunku gdy znikała za płotem ale nawet z miejsca gdzie stałam, widziałam jej przerażoną minę.
Przepraszam.
Naprawdę, bardzo przepraszam...

sklepy

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 575 (651)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…