Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#65971

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Znęcanie się nad zwierzętami - temat rzeka. Na fali opowieści o okrucieństwie też tu coś od siebie dodam. Najczęstsze są tematy o bezmyślnym katowaniu czy okrutnym, bezsensownym mordowaniu zwierząt. To co zamierzam opisać różni się od tego, do tego stopnia, że często ludzie nawet sobie nie zdają sprawy z tego, że się nad zwierzęciem znęcają. Ostrzegam - będzie długo.

Historia 1.

Do przychodni weterynaryjnej przychodzą ludzie z psem. Suka rasy olbrzymiej, mocno starsza - lat 9 (im większy pies tym krócej żyje - psy tej konkretnej rasy rzadko kiedy przekraczają wiek 8 lat). Pies wychudzony, mocno odwodniony, słaniający się na nogach, błony śluzowe zażółcone, gorączka (40 stopni*). Wg właścicieli od 2 tygodni wymiotuje, a od jakiegoś miesiąca coraz mniej je. Zgoda na badanie krwi jest. Pies zostaje w lecznicowym szpitalu.

Przychodzą wyniki badania krwi - wątroba w nieciekawym stanie, z kolei nerki w tragicznym (mocznik* ponad 700, kreatinina* na poziomie 19 - lekarze sie dziwili, że ten pies z takimi wynikami wciąż żyje...) Właściciele poinformowani, że jest źle. Rokowanie ostrożne do złego, wszystko miało zależeć od tego, czy w ciągu najbliższych dwóch dni zareaguje na leczenie (czyt: spadną parametry nerkowe).

Minęły te dwa dni, kolejne badanie - wyniki, wprawdzie nieznacznie - ale podwyższyły się. Pies już nie wstaje, zaczynają się pojawiać objawy neurologiczne. USG jamy brzusznej - na wątrobie nowotwór, nerki w zaniku. Z rokowania wykreślone zostaje "ostrożne". Właściciele poinformowani, że sytuacja jest beznadziejna i najlepiej byłoby psa uśpić. Odpowiedź " ABSOLUTNIE NIE - RATUJCIE JĄ".

Dzień 4 - kreatynina 21, mocznik prawie 900. Objawy neurologiczne nasilają się, pojawiają się ataki pseudopadaczkowe co kilka godzin. Poza chwilami z atakami pies jest przytomny, wyje z bólu przy każdym dotknięciu - przeczulica całego ciała. Każde jakiekolwiek dotknięcie sprawia mu potworny ból. Na przemian walczymy z gorączką i hipotermią. Właściciele nie chcą słyszeć o uśpieniu.

Dzień 8 - Pies nie jest w stanie utrzymać pozycji leżąc na mostku, ani przekręcić się na drugi bok. Nie ma nawet siły już wyć z bólu. Gorączki już nie ma - teraz trwa walka o to by nie umarł z wychłodzenia. Jego organizm nie jest w stanie utrzymać temperatury na stałym poziomie. Uśpić? No przecież nie mogą tak po prostu pozwolić ZABIĆ ich UKOCHANEGO pieska...

Nie ma tu happy endu. Ostatnie wyniki badań wskazały mocznik prawie sięgający tysiąca, kreatyninę na poziomie ponad 24 (rzadko które zwierzę dożywa do poziomu powyżej 10... przy 7 - - pojawiają się zazwyczaj już objawy neurologiczne).

UKOCHANY piesek konał w męczarniach w sumie przez dwa tygodnie. Przez ostatnie 4 dni był utrzymywanie w śpiączce farmakologicznej (stan padaczkowy spowodowany zatruciem organizmu). W owej lecznicy pracuje kilkunastu lekarzy - większość próbowała ludziom przetłumaczyć, że nie ma nawet cienia szansy na uratowanie psa - nie dotarło. Egoizm wygrał.

Nie jest to odosobniony przypadek - to zdarza się ciągle. Pies z nowotworem wątroby wyhodowanym do tego stopnia, że psa udusił. Koty z mocznicą (bardzo częste) czy nieuleczalnymi chorobami wirusowymi (fip, fiv felv - kot może być całe lata nosicielem, ale jak już pojawiają się objawy to zostaje tylko jedna możliwość by pomóc) i nie mówię tu o sytuacji, gdy objawy jeszcze nie są nasilone, a o takiej gdzie kotu zostaje maks kilka dni cierpienia (bo życiem, czy wegetacja tego się już nazwać nie da), królik z myskomatozą, czy też jakikolwiek gatunek - z zaawansowanym, nieoperacyjnym nowotworem.

Pseudoargumenty podawane przez właścicieli to tak naprawdę nic innego jak ich egoizm, a spotkałam się również z tym, że to jest wbrew RELIGII - tu udało mi się raz jednych przekonać, że skoro cierpienie to droga do zbawienia, a według ich wierzenia zwierzę nie ma duszy, to jaki cel ma w tym przypadku cierpienie? Często jest tu też tak, że zanim właściciel zareaguje choroba jest ju bardzo zaawansowana - w taki sposób, że gdyby reakcja była szybsza, to MOŻE udałoby się coś zrobić, czy zastosować leczenie paliatywne umożliwiające zwierzakowi w miarę normalną egzystencję.

Walczyć o zwierzaka - jak najbardziej... ale trzeba wiedzieć, kiedy należy odsunąć swój egoizm i pozwolić mu odejść... Czy też zdać sobie sprawę z tego kiedy korzyści są mniejsze od konsekwencji, jednak dla JEGO dobra - lepiej będzie się poddać...

PS. Z racji, że pojawiły się pytania: Norma temperatury u psa to 37,5 - 39 stopni. Przy czym istnieją zależności, że u mniejszych i młodszych psów jest wyższa, u większych/starszych - niższa. Są to wartości orientacyjne, których nie można się sztywno trzymać, bo np. u szczeniaka malej rasy temperatura 39,4 może być nadal podciągnięta pod normę, to u dużego, starego psa - będzie to już gorączka. U psa w opisanej historii prawidłowa temperatura powinna być na poziomie 37 - 38 stopni. Ogólnie - 40 stopni, niezależnie od rasy i wieku - jest już dość wysoką gorączką.

Orientacyjne normy prawidłowych wartości parametrów nerkowych: Kreatynina 1,0-1,7, mocznik 20-45

Wszędzie

Skomentuj (87) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 407 (521)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…