Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#6658

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Pracuje na ochronie.
Od dłuższego czasu mam tak zwany "stały obiekt", biurowiec w którym zacumowały banki, biura zagranicznych firm, restauracja "studencka" i kawiarnia.
Jednym z zadań dziennej zmiany jest selekcja pojazdów wjeżdżających na wewnętrzny dziedziniec, będący zarazem drogą ewakuacji w czasie pożaru (droga pożarowa), która ma być drożna dwadzieścia cztery godziny na dobę. Zasada jest prosta, wpuszczamy wszystkie taxi, kurierów, technicznych, "szychy" (o których powiadamia się nas wcześniej pismami) i klientów (max 3 samochody na raz) kawiarni. Nic ponadto, ale ruch i tak jest spory. Rzecz miała miejsce latem, gdy ja i moim koledzy musieliśmy się chować w cieniu, bo nie pozwolono nam przebrać się w cywilne rzeczy, a poliestrowe, ciemne mundury dosłownie parzyły.
Zapewne właśnie z powodu nie zauważyłem od razu, ze ktoś postawił wózek dziecięcy na drodze, choć dwa metry dalej była strefa dla pieszych i ogródek kawiarniany. Podbiegłem do niego i dosłownie zakręciło mi się w głowie, w wózku było dziecko. Dziecięcy wózek z niemowlakiem na drodze po której jeżdżą samochody dostawcze jeżdżą nawet 50 km/h.
Niewiele myśląc przesunąłem wózek na chodnik ciesząc się, ze nie doszło do nieszczęścia. Gdy tylko znalazłem się obok ogródka kawiarni wybiegła do mnie dwudziestokilkuletnia dziewczyna, jak się domyśliłem, matka.
- Co pan robi z moim dzieckiem?! - z miejsca wyrwała mi uchwyt wózka z rąk.
- Ktoś go przestawił na jezdnię... - usiłowałem wyjaśnić łapiąc oddech, bo jednak słońce prażyło, a ja chwilę wcześniej biegłem.
- Co przestawił?! Kto panu w ogóle pozwolił się dotykać do mojego dziecka?! Kim pan u licha jest?!
Gdy przestałą krzyczeć wyjaśniłem, że pracuje w ochronie, że bałem się o bezpieczeństwo jej dziecka, etc. Pani była zbulwersowana faktem, że nie chciałem jej podać moich danych osobowych, a jedynie numer identyfikacji pracowniczej. Przez cały czas naszej rozmowy, z powodu mojej nieobecności przy wjeździe, jeździły tuż obok nas samochody, niektóre bardzo szybko. Pointą historii jest jednak wyjaśnienie młodej mamy, skąd jej dziecko wzięło się na drodze.
- Bo małej nie chcą na solarium wpuszczać, a tu dokoła jest cień, to postawiłam ją w słońcu - w słońcu i na środku jezdni, należałby dodać - i myślę, ze panu nic do tego!
Nie dopiła kawy, tylko obróciła się na pięcie i odeszła razem z wózkiem. Mam nadzieje, że ta dziewczyna przetrzyma jakoś dzieciństwo.

Ochrona

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 678 (920)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…