Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#66747

przez Konto usunięte ·
| było | Do ulubionych
Odnośnie historii #66724, napiszę swoje przejścia z "biednymi staruszkami".

U mnie w mieście, dwa razy w tygodniu jest rynek. Osobiście w pewnym momencie zaczęłam odbierać go jako zlot czarownic na Łysej Górze. Nieszczęściem, autobusy którymi dojeżdżałam do szkoły, wszystkie stawały przy rynku. Pomijam sytuację kiedy decydowałam pójść do szkoły pieszo, bo do autobusu nie dało się nawet szpilki wcisnąć (mój przystanek na którym wsiadałam, był poprzedzającym ten z rynkiem, więc całe moherowe towarzystwo z całego miasta zdążyło już się upchnąć). Ale zdarzało się, że autobus podjeżdżał w miarę pusty, nawet kilka miejsc wolnych było. I tak któregoś dnia z koleżanką trafiło nam się to szczęście możliwości podróży na siedząco. Nie długo. Na przystanku z rynkiem ludzie wsiadali i wysiadali, gorzej, że wsiadały wszystkie baby z tobołami większymi od nich. Kupowały tam wszystko, aż czasami zastanawiałam się czy wokół ich miejsca zamieszkania nie ma żadnego warzywniaka czy coś, bo nawet z jedną włoszczyzną i jedną kapustą potrafiły jechać.
Drzwi się zamknęły w autobusie przez wszystkie torby jeszcze mniej miejsca, nie ma gdzie nogi przestawić. Staje nad nami babsko, i dyszy. Nie ustępuje. Bo nie. Bo ja też płacę za bilet, bo ja też mam prawo siedzieć, bo nikt jej nie kazał lecieć na drugi koniec miasta po pietruszkę.
[B]: Mogłabyś jedna albo druga ustąpić miejsca, starsza jestem, siły nie mam.
[J]: A po rynku od 6 rano to siłę miała pani biegać.
Może nie do końca grzecznie, ale taka prawda. Latają po tym straganie od bladego świtu, a potem w autobusie wielce schorowane starowinki.
I nie, nie mogłam jechać innym autobusem bo WSZYSTKIE 3 jechały tą samą trasą.

autobus

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (58)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…