Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#66765

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym, że z rodziną wygląda się dobrze na zdjęciach pewnie większość mogła się przekonać.

Słowem wstępu. Moja mama nie żyje od dwóch lat. Tatuś odszedł rok temu. Mieszkaliśmy prawie 400km od Jego domu rodzinnego.
Leżał tam w szpitalu, podczas gdy ja kończyłam drugą klasę liceum - zmarł pod koniec czerwca ubiegłego roku.
Wychowywał mnie sam od momentu, gdy skończyłam 11 lat (Rodzice byli po rozwodzie). Więź, która między nami była - jest nie do opisania. Ale nie o tym.

Gdy zmarł zadzwoniła do mnie jego siostra, a moja chrzestna (która notabene zajmowała się nim tylko przez niecały ostatni miesiąc życia).
Chrzestna mieszka ze swoim mężem, moim kuzynem, czyli jej dzieckiem oraz moją babcią, czyli matką mojego Taty.

Po informacji o tym, że Tata odszedł - było to rano - zadzwoniła wieczorem z informacją, że pogrzeb za dwa dni. Nie zapytała czy będę miała jak dojechać, czy się wyrobię, nic.

Na szczęście pojechał ze mną brat mojej mamy, mój chrzestny.

Przenieśmy się teraz "w czas" stypy. Ludzi było mnóstwo, bo ojciec mojego Taty miał jedenaścioro rodzeństwa, oprócz tego reszta rodziny.
Co moja kochana babcia wypaliła przy około pięćdziesięciu osobach?
TO PRZEZ CIEBIE ZMARŁ. Tak, powiedziała to do mnie, zapłakanej, w histerii, bo straciłam ukochanego Tatę.
Nadmienię, że zmarł on na nowotwór.
Popłakałam się. Wykrzyczałam jej, że nigdy już tu nie przyjadę.

Rodzinka zaś nie odezwała się do mnie od tamtej pory.
Nawet chrzestna nie zadzwoniła z okazji moich osiemnastych urodzin.

Kiedyś tylko powiedzieli do mnie te słowa: "Kto się tobą zajmie, jak z Tatą się coś stanie? Tylko i wyłącznie my."
Cóż, chyba jednak nie, skoro zostawili mnie samą sobie, gdy wkraczałam w dorosłe życie.

Ale słowa dotrzymam. I nigdy więcej tam nie pojadę.

rodzina

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 434 (570)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…