Było sobie małżeństwo. Oboje nie stronili od alkoholu. Jednak jeszcze nie patologia, oboje pracujący. Małżonkowie stosunkowo często się kłócili. Niezmiennie przez dobrą dekadę kłótnie miały jeden scenariusz:
1. Za dużo %
2. Kłótnia właściwa.
3. Wywalenie małżonka z domu.
4. Wygrażanie ze strony wywalonego małżonka, że się zabije - pora wieczorna.
5. Nad ranem powrót małżonka, 1 -2 dni obrażenia
6. Zgoda na kilka tygodni.
Nie pamiętam już z jakiej przyczyny, ale coś sprawiło, że żona przestała pić, z kolei małżonek nadrabiał za nią do tego stopnia, że stracił pracę i zaczął z domu sprzęty wynosić. Kłótnie przybierały na sile i stały się częstsze z każdym zniknięciem kolejnego sprzętu, jednak scenariusz wciąż pozostał ten sam.
Podczas którejś kłótni, wyjątkowo ostrej, żona na zakończenie wręczyła mężusiowi sznur i w niewybrednych słowa poleciła rodzaj samobójstwa.
Zrobił to... Powiesił się centralnie przed oknem jej sypialni
1. Za dużo %
2. Kłótnia właściwa.
3. Wywalenie małżonka z domu.
4. Wygrażanie ze strony wywalonego małżonka, że się zabije - pora wieczorna.
5. Nad ranem powrót małżonka, 1 -2 dni obrażenia
6. Zgoda na kilka tygodni.
Nie pamiętam już z jakiej przyczyny, ale coś sprawiło, że żona przestała pić, z kolei małżonek nadrabiał za nią do tego stopnia, że stracił pracę i zaczął z domu sprzęty wynosić. Kłótnie przybierały na sile i stały się częstsze z każdym zniknięciem kolejnego sprzętu, jednak scenariusz wciąż pozostał ten sam.
Podczas którejś kłótni, wyjątkowo ostrej, żona na zakończenie wręczyła mężusiowi sznur i w niewybrednych słowa poleciła rodzaj samobójstwa.
Zrobił to... Powiesił się centralnie przed oknem jej sypialni
egzystencja
Ocena:
481
(551)
Komentarze