Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#66995

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Ciąg dalszy historii o piekielnej "pomocnicy", pancettą zwanej (część pierwsza tutaj: http://piekielni.pl/66956).

1. Ujemna zdolność nauki. Właściciel wsadził pancettę na naszą prowizoryczną pralnio-suszarnio-prasowalnię. Tego, jak składa się poszczególne prześcieradła i gdzie się je odkłada, uczyły ją trzy różne osoby (łapała losowych pracowników i kłamała, że nikt jej nie pokazał, jak się to robi). Efekt był taki, że prześcieradła, które powinny być złożone w prostokąt, były TRÓJKĄTNE (nie wiem, jak tego dokonała). Ale to nie było najgorsze.

Kobieta zrobiła nam w pokoju na czystą pościel niespodziankę typu "zgadnij kotku, co mam w środku", czyli wymieszała WSZYSTKO, dosłownie wszystko. Prześcieradła z gumką z płaskimi, podwójne z pojedynczymi, powsadzała poszewki na poduszki między prześcieradła, wymieszała nawet prześcieradła czyste z brudnymi! W dodatku zrobiła to w dzień, w którym mieliśmy do zrobienia 28 pokojów, czyli sajgon totalny.

Jak zobaczyłam stan naszego składu pościeli, to ze śmiercią w oczach rączo pokopytkowałam do przyjaciela-rezydenta i wydając z siebie agonalne jęki ubłagałam go, żeby pomógł mi ogarnąć ten burdel (przyjaciel pracował kilka lat w sklepie z pościelą i ręcznikami, więc jest mistrzem segregowania, prasowania i składania). On w podzięce dostał ode mnie darmowy obiad, a właściciel hostelu kolejną skargę na naszą światłą "pomocnicę".

2. Ze względu na zapotrzebowanie ze strony grup, właściciel zdecydował się na ponowne uruchomienie kuchni. Jako, że kuchnia nie działała przez ponad 2 lata, a właściciel "obudził się" trzy dni przed pierwszą grupą do wykarmienia, mieliśmy mikroarmagedon związany z przygotowywaniem wszystkiego.

Kuchnię trzeba było przerobić z prasowalnio-składziku na miejsce do gotowania, gruntownie wyczyścić, wstawić lodówkę, wygrzebać ze strychu i umyć cały sprzęt kuchenny. Zastawa dojechała ostatniego dnia 1,5 godziny przed wejściem gości na stołówkę, więc wyobraźcie sobie ten pogrom - dwóch pracowników z obłędem w oku myje i wyciera kilka wielkich kartonów naczyń i sztućców, kolejny pracownik biega z gotową zastawą na salę i nakrywa, jeszcze jeden hurtem napełnia solniczki, pieprzniczki, maselniczki i koszyki z chlebem. Dwóch pozostałych przebiera się do roli kelnerów. I w to wszystko wchodzi pancetta - z kubkiem herbaty, pudełkiem babeczek i absolutnie znudzoną miną. Staje idealnie w przejściu, tarasując je, i wzdycha "jestem taka zmęczona...".

Dodam, że cały dzień, kiedy my zapieprzaliśmy, ona jadła i spała na kanapie w holu (!). W oczach całej załogi zgodnie zalśniła żądza mordu i dzięki wsparciu naszego świetnego szefa kuchni pancetta dostała zakaz zbliżania się do pomieszczeń kuchennych. :)

Z pomniejszych piekielności mogę wymienić chociażby ciągłe narzekanie na Irlandię (jeśli tak ci się nie podoba, to po co tu jesteś?), syndrom ostrego uzależnienia od komórki i notoryczne spanie na kanapie w holu w minispódniczce odsłaniającej wszystko pod spodem... Ja rozumiem, że można się czuć seksownym (mimo aparycji i wymiarów zdechłego trzy dni temu wieloryba), ale dźganie gości po oczach widokiem swoich majt (i, co gorsza - ŁONIAKÓW...) uważam za co najmniej niestosowne.

Wisienką na torcie niech będzie to, że wszystkie te piekielności to dorobek pancetty z zaledwie trzech dni. Szczęśliwie po tych trzech dniach została oddelegowana do innego przybytku właściciela naszego hostelu. Cała załoga odetchnęła z ulgą ;)

hostel zagranica

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 338 (426)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…