Historia dotyczyć będzie piekielnej pani z SANEPID-u. Potrzebne mi były badania na kału na nosicielstwo do pracy w sieci restauracji fast-food. Po oddaniu próbek czekam pokornie na wyniki i tak jak mi powiedziała wyżej wymieniona pani, idę odebrać je za 2 tygodnie.
Tu kończymy sielankę gdyż, okazuje się że muszę czekać kolejny tydzień. Poczekałem, znowu idę po odbiór i uwaga znowu pani każe mi czekać mówiąc że, podczas analiz coś wykryto. Totalne WTF o takich rzeczach się mówi od razu.
OK, umówiony termin do pracy się zbliża, a wyników niet.
Dzwonię do stacji wojewódzkiej gdzie dowiaduję się iż, wyniki zostały wysłane 3 tygodnie temu. Okazuje się, że wyniki zostały zgubione w stacji w moim mieście. Cóż, pani piekielna wydająca wyniki zapierała się rękami, nogami, wzywała Matkę Boską, mówiąc o cały czas trwającej analizie.
Czuję się lekko wprowadzony w błąd i chyba trzeba będzie wyciągnąć od pani jakieś konsekwencje.
Tu kończymy sielankę gdyż, okazuje się że muszę czekać kolejny tydzień. Poczekałem, znowu idę po odbiór i uwaga znowu pani każe mi czekać mówiąc że, podczas analiz coś wykryto. Totalne WTF o takich rzeczach się mówi od razu.
OK, umówiony termin do pracy się zbliża, a wyników niet.
Dzwonię do stacji wojewódzkiej gdzie dowiaduję się iż, wyniki zostały wysłane 3 tygodnie temu. Okazuje się, że wyniki zostały zgubione w stacji w moim mieście. Cóż, pani piekielna wydająca wyniki zapierała się rękami, nogami, wzywała Matkę Boską, mówiąc o cały czas trwającej analizie.
Czuję się lekko wprowadzony w błąd i chyba trzeba będzie wyciągnąć od pani jakieś konsekwencje.
słuzba_zdrowia
Ocena:
274
(370)
Komentarze