Niedziela, 5 lipca. Przepiękna miejscowość uzdrowiskowa nad naszym Morzem Bałtyckim, 35 stopni Celsjusza, skwar niesamowity.
Byłam w pracy, sprzedając w namiocie zabawki, pamiątki, kremy z filtrem i inne duperele... Dzień jak co dzień, ale w końcu pojawił się PIEKIELNY. Zaczęło się od tego, że usiadł na moim krzesełku, które mam w pracy. Obok stało krzesełko koleżanki, która była w budce obok. Patrzę, znowu ktoś usiadł, idę więc zwrócić uwagę, że jest to prywatne krzesełko i prosiłabym żeby na nim nie siadać. Gościu na mnie spojrzał i powiedział, że nie zarwie się pod nim to krzesło. Grzecznie tłumaczę, że nie o to chodzi, jednak prosiłabym aby pan nie siedział dłużej na tym krześle. Zaznaczam, że gościu nie był niepełnosprawny ruchowo, miał najwyżej 35 lat i ze spokojem otrzepywał brudne nogi od plażowego piachu.
Dałam spokój, bo facet chwilę później wstał, a ja w tym czasie musiałam zająć się klientkami. Okazały się nimi... Jego żona i córka. W momencie gdy je obsługiwałam, facet podchodzi i wywiązuje się taki dialog pomiędzy nami:
(Ja - J ; Piekielny Facet -PF)
PF - I widzi pani nie zarwało się krzesło.
J - Proszę pana nie o to chodzi, że się nie zarwało tylko...
PF - Skoro się pod panią nie zarwało, to i pode mną się nie zarwie! Niech pani przyzna 100 kg na wadze jest?
W tym momencie zdębiałam na kilka sekund, fakt jestem niska i mam trochę nadwagi, ale raz co gościa to obchodzi, a dwa jakim prawem mnie obraża?!
J - Ale przepraszam bardzo, o co panu chodzi?
PF - No przyzna się pani, 100 kg czy więcej? Pani tak na 100 kg wygląda...
J - Przepraszam bardzo, ale jeżeli chce mnie pan obrażać, to proszę stąd odejść, bo nie życzę sobie żeby mnie pan obrażał.
PF - Proszę pani, ja będę stał sobie gdzie chce, robił co chce i mówił co chce i do kogo chce, a takie 100 kg grubasy nie będą mi mówić co mam robić...
Gdyby jeszcze chwila minęła, facet dostałby w ryj, ale na całe szczęście jego żona (która cały ten dialog nie reagowała na obelgi wobec mnie wychodzące z ust jej męża) wzięła 2 pamiątki, zapłaciła i wyszła, a razem z nią jej Piekielny mąż...
Byłam w pracy, sprzedając w namiocie zabawki, pamiątki, kremy z filtrem i inne duperele... Dzień jak co dzień, ale w końcu pojawił się PIEKIELNY. Zaczęło się od tego, że usiadł na moim krzesełku, które mam w pracy. Obok stało krzesełko koleżanki, która była w budce obok. Patrzę, znowu ktoś usiadł, idę więc zwrócić uwagę, że jest to prywatne krzesełko i prosiłabym żeby na nim nie siadać. Gościu na mnie spojrzał i powiedział, że nie zarwie się pod nim to krzesło. Grzecznie tłumaczę, że nie o to chodzi, jednak prosiłabym aby pan nie siedział dłużej na tym krześle. Zaznaczam, że gościu nie był niepełnosprawny ruchowo, miał najwyżej 35 lat i ze spokojem otrzepywał brudne nogi od plażowego piachu.
Dałam spokój, bo facet chwilę później wstał, a ja w tym czasie musiałam zająć się klientkami. Okazały się nimi... Jego żona i córka. W momencie gdy je obsługiwałam, facet podchodzi i wywiązuje się taki dialog pomiędzy nami:
(Ja - J ; Piekielny Facet -PF)
PF - I widzi pani nie zarwało się krzesło.
J - Proszę pana nie o to chodzi, że się nie zarwało tylko...
PF - Skoro się pod panią nie zarwało, to i pode mną się nie zarwie! Niech pani przyzna 100 kg na wadze jest?
W tym momencie zdębiałam na kilka sekund, fakt jestem niska i mam trochę nadwagi, ale raz co gościa to obchodzi, a dwa jakim prawem mnie obraża?!
J - Ale przepraszam bardzo, o co panu chodzi?
PF - No przyzna się pani, 100 kg czy więcej? Pani tak na 100 kg wygląda...
J - Przepraszam bardzo, ale jeżeli chce mnie pan obrażać, to proszę stąd odejść, bo nie życzę sobie żeby mnie pan obrażał.
PF - Proszę pani, ja będę stał sobie gdzie chce, robił co chce i mówił co chce i do kogo chce, a takie 100 kg grubasy nie będą mi mówić co mam robić...
Gdyby jeszcze chwila minęła, facet dostałby w ryj, ale na całe szczęście jego żona (która cały ten dialog nie reagowała na obelgi wobec mnie wychodzące z ust jej męża) wzięła 2 pamiątki, zapłaciła i wyszła, a razem z nią jej Piekielny mąż...
stoisko_nad_morzem
Ocena:
232
(426)
Komentarze