Spaceruję ze swoim ogrem.
Ogr radośnie szczeka, posikuje, ogląda ptaki - jak to na psa przystało.
Przechodzę obok placu zabaw, traf chciał, że tuż przy nim jest pojemnik z torebkami na psie odchody.
A rękę do pojemnika wkłada dzieciak. Tak ze cztery, pięć lat.
Wkłada rączkę, wyjmuje torebkę, drze na kawałki i rzuca na ziemię, tam gdzie stoi i piszczy z uciechy prawie.
Rozejrzałam się, jakaś kobieta na ławce, za ogrodzeniem, dość daleko.
Podchodzę do małej i mówię: "hej, wiesz, że to dla piesków? Nie wolno tego robić". Dziewczynka zamiera, kobieta patrzy, ale nie podchodzi. Więc podchodzę ja i pytam, czy to jej i czy dziecko może przestać, bo to nie zabawka.
Babka milczy chwilę i wypala: "a gówno cię to obchodzi".
Wyjęłam telefon i informując o moich zamiarach, chciałam zadzwonić po straż miejską - baba wystrzeliła, jakby jej petardę w tyłek wsadzili, małą za rękę i heja! w długą.
Gdy pół godziny później wracałam tą drogą, śmieci wciąż leżały, więc wzięłam (dużo tego nie było) i wyrzuciłam.
Cóż.
Ogr radośnie szczeka, posikuje, ogląda ptaki - jak to na psa przystało.
Przechodzę obok placu zabaw, traf chciał, że tuż przy nim jest pojemnik z torebkami na psie odchody.
A rękę do pojemnika wkłada dzieciak. Tak ze cztery, pięć lat.
Wkłada rączkę, wyjmuje torebkę, drze na kawałki i rzuca na ziemię, tam gdzie stoi i piszczy z uciechy prawie.
Rozejrzałam się, jakaś kobieta na ławce, za ogrodzeniem, dość daleko.
Podchodzę do małej i mówię: "hej, wiesz, że to dla piesków? Nie wolno tego robić". Dziewczynka zamiera, kobieta patrzy, ale nie podchodzi. Więc podchodzę ja i pytam, czy to jej i czy dziecko może przestać, bo to nie zabawka.
Babka milczy chwilę i wypala: "a gówno cię to obchodzi".
Wyjęłam telefon i informując o moich zamiarach, chciałam zadzwonić po straż miejską - baba wystrzeliła, jakby jej petardę w tyłek wsadzili, małą za rękę i heja! w długą.
Gdy pół godziny później wracałam tą drogą, śmieci wciąż leżały, więc wzięłam (dużo tego nie było) i wyrzuciłam.
Cóż.
park
Ocena:
365
(431)
Komentarze