Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#67496

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Od razu zaznaczam: choć zdarzenie pozostawiło mnie z paskudymi wrażeniami, dla sprawczyni mam wyłącznie głębokie współczucie.

W życiu wykonywałam różne prace, ale od kilkunastu lat dodatkowo zajmuję się sprzedażą bezpośrednią kosmetyków. Lubię dawać mądre rady i sprawiać, że ludzie pięknie wyglądają i czują się komfortowo w swojej skórze. A że przy okazji parę groszy wpadnie...

Tak więc staram się latami utrzymywać grono wiernych klientek. Jedna z nich była dość ciężkich w obcowaniu. Ludzie mieli ją za "lekko stukniętą", głównie że względu na szybką, niewyraźną i jąkającą się mowę (coś jak Korwin - Mikke po amfetaminie). Ja nie narzekałam, bo przynajmniej w kwestii kosmetyków miała ustalony, dobry gust (nie cierpię niezdecydowanych marud). Zaczęła ostatnio kupować coś mniej, tłumacząc się kłopotami zdrowotnymi i wydatkami na jakiś proces sądowy. Tematu nie drążyłam, ale jak zrozumiałam, uważała się za ofiarę błędu lekarza, którego pozwała.

Ostatnio spotkałam ją zupełnie przez przypadek na przystanku i spontanicznie zaproponowałam wizytę w centrum sprzedaży " moich" kosmetyków. Mogłaby sobie wypróbować nowości itp. Po drodze. Ały czas narzekała na krzywdę. Pozwany lekarz rzekomo wszedł w spisek z wieloma osobami, np prawnikami a także właścicielem domu. Tenże pod pozorem remontu coś jej podłożył i teraz ją zatruwa. Czuje się coraz gorzej. Alarm mi zawył ale zacisnęłam zęby i kontynuowała podróż.

Na miejscu kobieta wyraziła obawę, czy od zapachu perfum nie zrobi jej się słabo, ale weszła. Narzekała co prawda na dziwne samopoczucie, falowanie podłogi, odrętwienie kończyn, zakupów jednak dokonała. Z z ulgą ją pożegnałam i pozostałam, by pozałatwiać swoje sprawy.

Za kilka minut - telefon. Babka oskarżyła mnie, że celowo ją tam zwabiłam. W centrum już było coś dziwnego a przy wyjściu jakiś facet tak podejrzanie spojrzał. Na pewno coś rozpylił, bo ona poczuła się jeszcze gorzej.

Czekała na mnie przed wejściem. Pytała, jak to tak można człowieka skrzywdzić. Ile mi zapłacili? Czy to lekarz? A może niejaka pani R., sprzedawczyni peruk? Ona też ma jakiś konszachty z nimi. Itd, itp. Byłam bezradna. Wiedziałam, że nie ma co się tłumaczyć. Życzyłam zdrowia i tylko zastanawiałam się, dlaczego jej rodzina jeszcze nie wysłała jej na prawdziwe leczenie. Przecież ich też prędzej, czy później oskarży o coś.

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 69 (183)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…