Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#67580

przez ~Melusyna ·
| Do ulubionych
Dzień z życia sprzedawcy w sieciówce.

Nic odkrywczego, a jednak po każdym takim dniu mam ochotę zacząć pisać bloga.

Klient stoi w kolejce. Dzwoni telefon, odbiera.
Ok, rozumiem, albo raczej przywykłam.
Nie potrafię jednak zrozumieć tego, że ktoś podchodzi do kasy, kładzie buty, wyciąga telefon i do kogoś dzwoni. Mi kultura nakazuje grzecznie czekać, aż skończy, bo nieładnie komuś przerywać. Więc stoję jak ten debil i czekam. Kolejka? A co tam...

Zdarzają się oczywiście klienci niemowy, którzy ani Dzień dobry, ani Do widzenia, ani dziękuję odpowiedzieć nie potrafią. Przywykłam.

Jak każdy sklep obuwniczy mam jednorazowe stopki do mierzenia obuwia. Wynoszenie ich garściami (do użytku domowego) jest standardem, ale wrzucanie zużytych do pudełka z mierzonym obuwiem i odkładanie na półkę jest naprawdę urocze, następna osoba mierząca buty będzie przecież wręcz uradowana.
Wyrzucić do kosza? Poco? Przecież można włożyć z powrotem do pudełka z nowymi stopkami. Sweet....

I oczywiście jak wszędzie - piekielni rodzice...
Wrzaski, piski i bieganie - standard
- Trzylatek wbiega w lustro z takim impetem, że z roztrzaskanego nosa wylewa się spora kałuża krwi.
- Klientka po 10 min mierzenia butów pyta nas czy nie widziałyśmy jej dziecka. Świetnie....
- Bicie dla zabawy ludzi łyżkami do butów. Zero zainteresowania ze strony rodziców.

Jednak najwybitniejsi i zarazem najbardziej piekielni są klienci, którzy traktują sprzedawcę za człowieka gorszej kategorii. Wyzywają, obrażają, krzyczą, ot taka rozrywka......

Pomimo wszystko nadal uwielbiam moją pracę oraz większość klientów, a zdarzają się tacy których obsługuje się z czystą przyjemnością. :)

sklepy

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 159 (239)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…