Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#67712

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia samolotowo-lotniskowa. 1-2 może mało piekielne, ale uważam, że 3 to już przegięcie.

Leciałem z dziewczyną i synkiem (ponad 2 latka, czyli wlasne "siedzenie") do Polski na tydzień. O ile w Dublinie na lotnisku wszystko poszlo sprawnie, to problemy zaczęły sie przy zajmowaniu miejsc. Ryanair, Dublin-Modlin-Dublin. Miejsce można zarezerwować za opłatą, lub przy odprawie przydzielane są automatycznie.

1. Ktoś siedział już na jednym z naszych miejsc od okna-poszło szybko-tej osobie też ktoś zajął miejsce rząd przed nami tyle, że wybrał złe siedzenie(zamiast usciąść od strony "korytarza" usiadł przy oknie). Chwile po tym słyszę rozmowe rząd za mną. Jakaś pasażerka miała zarezerwowane miejsce wybrane przez nią odpłatnie. Osoba, która je zajęła, a miała przydzielone inne miejsce ani myślała się przesiąść(k*rwy leciały) więc stewardessa została wezwana. Myślicie, że starała się "ogarnąć" sytuacje? Nie. Od razu zaproponowała inne miejsce kobiecie, która akurat to konkretne wykupiła. Mimo protestów nic nie udało się zdziałać. Wiem - to tylko 5 euro, ale po to sie je płaci, żeby z różnych względów miejscówke wybrać. Zaznacze, że obsługa składała się głownie nie z Polaków ani Irlandczyków tylko z Włochów (z doświadczenia wiem - nie zbyt mili w porównaniu do powyższych, ale tak na prawde zależy na kogo sie trafi).

2. Kontrola paszportowa Modlin. Daje paszporty(zarówno moja dziewczyna jak i mój synek mają irlandzkie) i pierwsze pytanie:
- kim dla pana są dzieci? (ja już lekko zmieszany)
- to jest mój synek :)
- a dziewczynka? (co prawda niska i młodo wygląda, ale 34 lata)
Ja rozumiem, że może ją lekko zasłaniałem, że dużo ludzi i godzin w pracy, że paszpoty układem i rozmieszczeniem dat się różnią, że miała paszport tylko na 2 lata itd. Ale mimo wszystko wypadało by ogarniać z takim doświadczeniem, przecież nie tylko Polacy latają do Polski. Sytuacja była raczej zabawna głównie jak przetłumaczyłem na "angliski" mojej dziewuszce :)

3. Powrót z Modlina. Przejście przez bramki. Wiadomo - wszystko z kieszeni, plecak, pasek, wózek itd. Moje dziewcze idzie pierwsze - nic nie zapikało, ale koleś łapie ją za ramię i ciągnie na bok bez słowa wyjaśnienia(nie powiem, zagotowałem się) i prowadzi parę kroków dalej do pobieżnego przeszukania przez funkcjonariuszkę. Moja coś próbuje się zapytać po angilesku o co chodzi - zero odpowiedzi - tylko poza z rozstawionymi ramionami i rozkraczonymi nogami. Przechodze ja z młodym na rękach. Piknęło. Powrót. Trzeba zdjąć buty. Powtórka bez pikania, myślę fajnie, ale nie. Przeszukanie synka, zaglądanie do pieluszki i ogólne "macanko", jak oddałem młodego Mojej to przeszukali mnie ze wszech stron - tył, przód, skarpetki i dziwnie blisko przyrodzenia. Ja rozumiem wszystkie środki ostrożności, bezpieczeństwo ponad wszystko cenie, ale nie przesadzajmy. Jak zapytałem głośno po polsku czy ktoś mówi po angielsku to usłyszałem - yes i am(?!), od funkcjonariusza który stał jakieś 3-4 metry dalej. Jestem w stanie się założyć, że znalazło by się mnóstwo bardziej obytych/milszych osób na takie stanowiska z komunikatywnym angielskim, który poprzez tę prace można doskonalić. Nie wiem czy płaca nie taka, czy "kolesiostwo", czy jeszcze coś innego.

I teraz powiedzcie, co mam powiedzieć swojej dziewczynie, która uwielbia Polskę i bardzo lubi/ła tu przyjeżdżać, a teraz ma lekką urazę tylko i wyłącznie przez zachowanie i postawę obsługi lotniska. Ktoś miał podobnie?

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (29)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…