Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#67734

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Rok 1988.

Mój ojciec miał wypadek. Nieistotne jaki, jak on się wydarzył itd. Istotne jest, że po tym wypadku jego noga była w fatalnym stanie, prawdopodobne było, że będzie trzeba amputować. Moi rodzice nie chcieli dać za wygraną i wszelkie możliwe pieniądze przeznaczali na leczenie i próby uratowania nogi mojego ojca.

Jednakże pieniędzy zaczynało z czasem brakować. Rodzina ze strony mojej mamy pomagała jak mogła, ale też nie było tego dużo, wtedy moi rodzice postanowili skontaktować się z moim dziadkiem, a ojcem mojego ojca o pomoc finansową. (Tu warto zaznaczyć, że mój ojciec posiadał wtedy 3 braci, ojca i 9 ciotek i wujków, czyli braci i sióstr ojca).

Po niedługim czasie pojawił się młodszy brat mojego ojca (ojciec ma 2 starszych i jednego młodszego brata) z żoną w szpitalu, w którym leżał mój ojciec. Powiedzieli mu, że nie udało się zebrać zbyt dużych pieniędzy, a duży koszt pochłonęła podróż. Pożyczyli zdrowia i podarowali równowartość dzisiejszego 1000zł. Cała wizyta trwała 1.5h.

Żeby wyjaśnić nieco absurd, mój ojciec mieszkał wtedy z moją mamą 30km od Warszawy, a jego rodzina pochodziła z Zielonej Góry i jej okolic.

Do tej pory nic piekielnego, ale...

Rok 2008.

Mój ojciec posiada obie nogi, udało się go ocalić przed amputacją głównie dzięki determinacji mojej babci, ale to nie jest istotne.
W tymże roku postanowiliśmy się wybrać do ulubionej ciotki mojego ojca, z którą zawsze miał dobre relacje (najmłodsza siostra mojego dziadka, więc byli w podobnym wieku).

Od słowa do słowa przeszło na temat wypadku mojego ojca i poruszony został wątek pieniędzy, gdzie mój ojciec powiedział, że nie ma żalu, że nie dostał pieniędzy od swojej rodziny i to rozumiem.
W tym momencie ciotka się oburzyła, że jak to, przecież ona się z mężem pokłóciła i oddała całą wypłatę (była wtedy telegrafistką i z tego co wiem, zarabiała dobrze). Od słowa do słowa wyszło na jaw, że pieniędzy zebrano bardzo dużo, nie była w stanie ciotka dokładnie przytoczyć jaka to była kwota, ale równowartość dzisiejszych 20tys. zł.

W tym momencie mógłbym zakończyć, ale czymże jest tort bez symbolicznej wisienki?

Rok 2010.

Umiera mój dziadek ze strony ojca. Tak się złożyło, że młodszy brat mojego ojca nigdy nie opuścił domu rodzinnego i mieszkał wraz ze swoją rodziną (żona i 4 dzieci) razem ze swoim ojcem. Podczas pogrzebu (!) brat podszedł do mojego ojca i powiedział mniej więcej coś takiego:

- Słuchaj (imię ojca), jest taka sprawa. Czy mógłbyś mi tutaj podpisać, że zrzekasz się spadku po ojcu, bo w innym przypadku mogą mi odebrać dom przez długi (czy jakiś inny powód, nie pamiętam).
Ojciec wtedy spojrzał mu prosto w oczy i powiedział:
- Nie masz wstydu (imię brata), nie masz...

Chciałem tu dopisać jakiś komentarz, ale jak o tym myślę, to nie mam słów.

PS. W związku z tym, iż wiele osób pyta, dlaczego nie było zainteresowania skąd taka mała kwota przez 20 lat, to powodów było wiele, takich jak chociażby walka o zdrowie mojego ojca, niedługo później urodziłem się ja oraz moja siostra, co wzmogło ilość innych ważnych spraw, a ojciec ze swoją rodziną z wielu powodów kontakt miał słaby, poza tym kasa to zawsze drażliwy temat, przynajmniej w mojej rodzinie.

rodzina

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 395 (477)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…