Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#67940

przez ~autorkatejhistorii ·
| Do ulubionych
Niedawno "pracowałam" charytatywnie na półkolonii dla dzieci z ubogich rodzin, organizowanej przy mojej parafii. Półkolonia trwała dwa tygodnie i głównymi organizatorami było dwóch młodych księży, którzy bardzo starali się zapewnić dzieciom jak najwięcej atrakcji i wycieczek, między innymi do remizy strażackiej, do studia lokalnej telewizji, nad jezioro, do seminarium duchownego w sąsiednim mieście i jeszcze w kilka innych miejsc. Ponadto, księża pozyskali wielu sponsorów, dzięki którym dzieciaki codziennie z rana dostawały "drugie śniadanie", składające się z drożdżówki i soku, a także w ciągu dnia miały dostęp do słodkości i napojów. Z dzieciakami pracowało się bardzo fajnie, niestety, z ich rodzicami czasami nieco gorzej.

1. Zajęcia dla dzieciaków odbywały się codziennie w godzinach 10-16. Wolontariusze przychodzili jednak godzinę wcześniej, by poczynić różne przygotowania, uprzątnąć salkę katechetyczną po poprzednim dniu i tak dalej. Przypadkiem odkryła to jedna z matek i kolejnego dnia brzydko mówiąc "podrzuciła" trójkę dzieciaków pod drzwi dokładnie o 9:00 i nie informując nikogo, po prostu sobie poszła. W następnych dniach kilkoro innych rodziców poszło w jej ślady, w skutek czego godzinę przed wyznaczonym czasem mieliśmy do opieki prawie 15-osobową grupkę. Nie pomagały prośby ani groźby.

2. Inni rodzice mieli z kolei problem z odbieraniem swoich pociech na czas. W zasadzie codziennie zdarzało się, że ktoś spóźniony był o około 20-30 minut, a że kilkuletnich dzieciaków nie można było zostawić samopas, ustaliliśmy sobie dyżury, to znaczy codziennie inny wolontariusz czekał dłużej z nieodebranymi dzieciakami.

3. Niektórzy rodzice stale mieli pretensje, a to, że danego dnia jest tylko woda mineralna do picia, a to z kolei, że kiełbaska czy drożdżówka przypada tylko jedna na dziecko, a cola nie markowa tylko z Biedronki. Zapominali jednak, że wszystko pozyskane było dzięki uprzejmości sponsorów (lokalnych firm) i często było wyliczone dokładnie tyle, ile dzieci. Zarówno księża jak i wolontariusze przynosili własny prowiant.

kościół półkolonia

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 389 (417)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…