Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#68116

przez ~KolejNaKolejna ·
| było | Do ulubionych
Poznań Główny, 22-08.

Godzina 20:16, wsiadam w pociąg jadący do Torunia. Standardowo stoję w przejściu między przedziałami, razem ze mną 8 osób. Ruszamy. O 20 wiadomo, już dość ciemno.
Jakieś cztery minuty później w pociągu zaczęły mrugać światła, później połowa zgasła, aż w końcu wszystkie. Po minucie zapaliły się, po kolejnych dwóch znów zgasły...

Pociąg zatrzymał się na Garbarach. Przejazd trwał dwanaście minut, więc jak na taką odległość rzeczywiście dość długo. Pierwsza próba ,,odpalenia" pociągu- nic. Stoimy. Ludzie zaczynają się niecierpliwić, niektórzy żartują. Otworzyli wszystkie drzwi, niektórzy wychodzili na papierosa lub po to, żeby zapytać innych co właściwie się dzieje. Po szesnastu minutach w końcu włączyły się światła, słyszałam pojedyncze komentarze ,,o, w końcu ruszy".
Po dwóch próbach pociąg jakoś przetoczył się na Poznań Wschód.

Tam umarł już na dobre. Godzina 21, ja też byłam już trochę wkurzona, ale czekam na rozwój wydarzeń. Pociąg jadący z Torunia Głównego do Poznania Głównego zatrzymał się tam gdzie my i uzgodniono, że ,,zamienimy się" pociągami, bo tamci jakoś dojadą te dwie stacje. Niektórzy pasażerowie na gapę jeszcze zaczęli kupować bilety u konduktorów. Wszyscy się przesiedli, możemy ruszać... Wszyscy oprócz Pana Piekielnego.

Pan Piekielny rozsiadł się na ławeczce i... obserwuje.
Wszyscy już w odpowiednich pociągach, konduktor podchodzi do Piekielnego.
Konduktor - Przepraszam, dokąd chciał Pan jechać?
Piekielny - Ja nigdzie nie jadę.
*moment w którym wszyscy wypatrują przez drzwi i okna o co chodzi*
K - Niech Pan wsiada do pociągu.
P - Nie. Ja powinienem być od dwudziestu minut w XYZ ODDALONEJ 27 KM OD POZNANIA i ja nigdzie ku*wa nie jadę!
Ktoś z pociągu krzyczy - Wsiadaj Pan, przecież czekamy tylko na Pana!
P - A JA MAM TO KU*WA W DU*IE, NIGDZIE NIE JADĘ, ZŁODZIEJE PIE*DOLONE...
I leci wiązanka.
Konduktor zrezygnował, a kiedy Pan Piekielny zobaczył, że pociąg szykuje się do odjazdu, szybko wskoczył.

Jedziemy już z normalną prędkością, konduktor zaczyna sprawdzać bilety. Wtedy stałam w ,,przejściu" z jakimiś trzema mężczyznami, którzy rozmawiali między sobą:
M1 - Co ku*wa?
M2 - O co chodzi?
M1 - Oni jeszcze bilety sprawdzają...
M3 - No to jest ku*wa śmieszne...
Po chwili:
M2 - Ty, no ku*wa, sprawdza... Patrz, idzie tu...
M3 - Ja pie*dolę, nie dość, że pociąg zepsuty, to oni jeszcze mają czelność sprawdzać bilety. Powinni nam ku*wa płacić odszkodowanie za to opóźnienie.
W międzyczasie w przedziale wywiązała się drobna kłótnia jednego z pasażerów, który zarzucał niekompetencję konduktorowi (!), bo pociąg się zepsuł (!!!).

Tego typu awarie mogą się zdarzyć. Pociąg ma prawo się zepsuć. Każdemu mogą puszczać nerwy, ale naprawdę? Obwiniać konduktora o zepsucie pociągu? Żądać odszkodowania?

PKP

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 4 (216)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…