Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#68221

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Działo się to jakiś czas temu.

Pracuję razem z żoną w znanej restauracji typu fastfood. Zdarza się, że nasz grafik mija się totalnie, ale to nie koncert życzeń, więc kiedy moja połówka ma do późnych godzin, przyjeżdżam po nią, gdyż różne rzeczy się dzieją wieczorami.

Któregoś razu jak zwykle jestem troszkę wcześniej.
Krótka gadka, ruchu nie ma, ale szybko zleci, gdy nagle koło mnie stanął on. Jak się szybko okazało gościu nie dawał po sobie nic poznać. Wyglądał jak ja, czekał na kogoś usilnie wpatrując się w jeden punkt.
Po chwili poprosił pracownika o wezwanie przełożonego.
Podeszłą znajoma menadżerka i wywiązał się krótki dialog.

(M)enadżerka, (P)iekielny
M : Dobry wieczór. W czym mogę Panu pomóc?
P: Pani tutaj zarządza tak? Rozumiem, że bawicie się w "zapamiętywanie twarzy", tak? To powiem Pani tak. Za niedługo polecą w was siekiery i łopaty.
Koleżanka krzywy uśmiech zbita z tropu.
P: Będziesz się śmiała, z siekierą w głowie!
Po czym odwrócił się i wyszedł.

Sam chwilę nie wiedziałem o co chodzi, akurat pojawiła się moja połówka, gotowa do wyjścia.
Poradziłem tylko dziewczynom aby miały przy sobie pilota na ochronę, bo gość może wrócić.
Wychodząc, tłumaczę żonie to dziwne zajście.
Nie uszliśmy 5 metrów, a w oddali widzę gościa jak wraca w pośpiechu.
W tył zwrot, dobiegam do dziewczyn, żeby w tej chwili wzywały ochronę.
Gość dosłownie w sekundę znalazł się między mną i żoną.
Nie zwracał jednak na nas uwagi.
Patrzył tępo na dwie menadżerki za ladą.

P: Co to ma znaczyć?! Tak wam śpieszno?!
M: Może Pan powiedzieć co się stało?
P: Dopiero się stanie jak Ci zaraz wp***dolę siekierę w głowę! Mam ją w torbie! Chcesz już?! Możesz wzywać policję i tak mi nic nie zrobią!
Znowu gość zrobił gwałtowny zwrot, wyszedł do połowy sali, po czym znowu biegiem do lady sięgając już odruchowo po torbę.

Szczerze czekałem tylko, aż gość sięgnie do torby.
Z racji tego, że też tam pracuję, nie mogłem nic za wcześnie zrobić, ale czekałem tylko na sygnał, żeby gościa zdzielić.
O dziwo gość z obłędem w oczach krzyknął coś, że jeszcze wróci i wybiegł.
Dziewczyny w płacz i stoją.
Porwałem im klucze i zamknąłem restaurację przepraszając przy tym gości, że już niestety nie będzie można nic zamówić.

Pilot antywłamaniowy w ruch, wezwanie na policję także.
No i oczywiście telefon do kierowniczki restauracji.
I tu się zaczął cyrk.
Kierowniczka z wielkim oburzeniem "JAK TO RESTAURACJA ZAMKNIĘTA? CZYJ TO BY POMYSŁ?"

Policja przyjechała w "transzach" po 4-5 osobników, uzbierało ich się trochę, aż się zdziwiliśmy.
Obejrzeli nagranie z monitoringu i w teren.

Ochrona zjawiła się dopiero po pół godzinie z pytaniem, czy przypadkiem nie wzywaliśmy, bo oni mają sygnał... serio?

I na koniec telefon od kierowniczki, krótka wymiana zdań i znowu oburzenie "CO Z TEGO, ŻE RESTAURACJA BYŁA ZAMKNIĘTA NIECAŁĄ GODZINĘ? A GDYBY TO BYŁO O 19 TO TEŻ BYŚCIE ZAMKNĘLI?!"

I kto tu był piekielny?
Ja, że się wtrąciłem w biznes, psychol grożący siekierą, ochrona mająca nas w nosie, czy Pani kierownik, która lekką ręką dysponuje zdrowiem swoich pracowników?

A policja tak go umiejętnie szukała, że gość pojawił się jeszcze o 3 w nocy i szarpał za drzwi.

Fastfood

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 519 (575)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…