Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#68352

przez ~cosmnietrafi ·
| było | Do ulubionych
Słowem wstępu,
Mieszkam w jednej z dzielnic Gdańska z nazwy kojarzącej się ze śniegiem. Niedaleko mojego miejsca zamieszkania znajduje się sklep z typu supersam i w odległości kilkunastu metrów jest liceum. Wszystko wydaje się fajnie pięknie, no w końcu edukują młodzian. No to ta edukacja może się opiera o przedmioty ścisłe i humanistyczne ale już nie uczy funkcjonowania w społeczeństwie...

Sytuacja I:
Wchodzę z moim synkiem, lat trzy do supersamu a tam 3/4 jak nie cała szkoła. Kasy zapchane przejść się nie da, jednak postanowiliśmy zostać bo przecież pewnie zaraz dzwonek to wybiegną w stronę swoich murów. O ja głupia. Słyszę tylko dziewczynę o tępym spojrzeniu co zamiast łóżka z materacem w domu ma zapewne takie jak mają w solarium: "Hehe, już 5 minut po dzwonku, Iksińska się wk...wi". No nic, stoimy przy stoisku z ryżami i makaronami i jakiś młodzian wlepiony w swój telefon trąca moje dziecko. A dziecko jak dziecko, jeszcze głowa większa od tułowia, przechyliło go i wyrżnął jak długi. Oczywiście w płacz. Ja zwracam uwagę że jak się chodzi to się patrzy pod nogi i słyszę w odpowiedzi, że mam wyłączyć dzieciaka bo "drze ryja na cały sklep".

Sytuacja II:
Znowu z synkiem, znowu zakupy (to jedyny większy sklep do którego mam stosunkowo blisko)... Tym razem przed sklepem słychać łacinę podwórkową i przeplatające się "cho tu pi.do" i "Czego chcesz ku.wa frajerze je...ny". Młody podłapuje wszystko co słyszy i wypala z tym w najmniej oczekiwanych momentach. Tym razem padło na obiad rodzinny u teściów gdzie zawołany przez dziadka odkrzyknął nie co innego jak "Czego chcesz ku.wa frajerze je...ny". O ile moi rodzice by to zrozumieli i jakoś przymknęli oko to teściowie oskarżyli mnie że w ten sposób pewnie rozmawiam z mężem. Oczywiście wbiliśmy maluchowi do głowy że takie słowa są "be" i nie wolno ich używać.

Sytuacja III:
Zgadliście... Miejsce: Supersam. Udało mi się przed przerwą hołoty dobić do kasy, zapłaciłam i wychodzę. Jestem dość młoda bo mam 26 lat ale wyglądam bez makijażu na nie więcej jak 18, a jak nie muszę to się nie maluję. Przy drzwiach poprawiam młodemu sznurówki w butach i słyszę "Patrz, pewnie się dziwka w klubie puściła i nawet nie wie z kim".

Czara goryczy się przelała, już mam przygotowane pismo do owej szkoły o wprowadzenie zakazu wędrowania poza dziedziniec na przerwach, przekonałam kilku mieszkańców do wysłania podobnego wniosku bo od słowa do słowa się okazało że jedni mają problem bo są popychani i wyzywani od moherów jak się dzieciarni zwróci uwagę a drugim nie podoba się to że przed sklepem gdzie znajdują się w pobliżu cztery kosze na śmieci jest zawsze pełno kipów.

I teraz pytanie, kto jest tym piekielnym? Dyrekcja szkoły bo pozwala biegać samopas? Rodzice bo pewnie wyznają bezstresowe wychowanie? Czy to bydło z ich rynsztokowym zachowaniem? A może wszyscy wymienieni?

szkoła

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 109 (279)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…