Umarła mi Mama (lat 49), dość nagle, załatwiałem wszystkie formalności przez 3 dni, wszyscy byli mili czy to w urzędzie czy u lekarza, póki nie udałem się do parafii po jakiś papierek, że Mama była członkinią parafii i może zostać pochowana na lokalnym cmentarzu. Młody byłem (21l) i trzeciego dnia dalej lekko oderwany od rzeczywistości. Wchodzę do kancelarii w kościele, za biurkiem starsza gruba Baba; mówię w jakiej sprawie przyszedłem, Baba wyciągnęła druczek coś dopytała, formalności stało się zadość. Przesunęła druczek i słyszę:
B: Co łaska.
(Otworzyłem portfel, patrzę, a mam tylko 20 zł przy sobie, wręczam z przeprosinami że więcej nie mam, że 3 dzień załatwiam sam pogrzeb Matki i mnie to przerasta powoli. Co usłyszałem?)
B: Za mało, min. 50zł. To Pan nie wie, że teraz się wszędzie płaci?!!!
Przez cały czas załatwiania formalności tylko ten jeden raz oczekiwano ode mnie zapłaty, orzeczenia, odpisy, dosłownie wszystko wręczano mi kręcąc nosem na pieniądze, tylko i wyłącznie w kościele usłyszałem coś takiego.
Rezultat? Od pogrzebu Mamy nie byłem w kościele. Ani razu.
B: Co łaska.
(Otworzyłem portfel, patrzę, a mam tylko 20 zł przy sobie, wręczam z przeprosinami że więcej nie mam, że 3 dzień załatwiam sam pogrzeb Matki i mnie to przerasta powoli. Co usłyszałem?)
B: Za mało, min. 50zł. To Pan nie wie, że teraz się wszędzie płaci?!!!
Przez cały czas załatwiania formalności tylko ten jeden raz oczekiwano ode mnie zapłaty, orzeczenia, odpisy, dosłownie wszystko wręczano mi kręcąc nosem na pieniądze, tylko i wyłącznie w kościele usłyszałem coś takiego.
Rezultat? Od pogrzebu Mamy nie byłem w kościele. Ani razu.
kościół
Ocena:
493
(645)
Komentarze