Jestem programistą. Praca monotonna, ale dająca dużo satysfakcji, bo niby zawsze robi się to samo, ale każdy projekt jest inny, zawsze jest coś nowego do nauczenia. ;)
Obecnie pracuję sobie w dużym zakładzie produkcyjnym, ale również robię zlecenia dla różnych innych klientów, dzięki temu nazbierało się trochę piekielnych opowieści. ;) Ale do rzeczy.
O piekielnej pani kierownik działu.
W obecnej firmie, która jest dużym zakładem produkcyjnym, rozwijam system ERP, czyli coś, co krawaty wiąże i więcej. ;) Każdy pracownik musi przejść szkolenie z zakresu mojego potworka, więc przychodzi i jest wdrażany przez koleżankę z działu.
Pani wydawała się sympatyczna, wspomniała, że ma doświadczenie z współpracą informatyka (ważne, żeby zapamiętać), co mnie ucieszyło, bo zawsze łatwiej nawiązać nić porozumienia. :)
Nie minął tydzień, kiedy pani przychodzi i prosi o pomoc w Excelu, ok, nie moja działka, bo w mojej firmie każdy sobie arkusz skrobie, ale trzeba być pomocnym. A więc w 10-15 min. zrobiłem, pokazałem, co i jak, wszyscy szczęśliwi, że działa i jest idealnie.
Nie minęły 2 dni i dostaję e-maila: Proszę natychmiast poprawić mi arkusz, bo dane są niewłaściwe!!!
Pomyślałem, że może do wiadomości jakiegoś e-maila dostałem, ale nie, to było do mnie. W załączniku pozmieniany excel, formuły w połowie przeciągnięte itp., oczywiście wiadomość od nowej pani, której tak ochoczo pomogłem.
Grzecznie odpisałem, że widzę, iż funkcje są niepoprzeciągane i ktoś majstrował przy pliku. Opisałem, co trzeba poprawić, z informacją na przyszłość, że zawsze chętnie pomogę i doradzę, ale nie jest to moje zadanie, gdyż zajmuję się rozwojem aplikacji w firmie, a nie walką z formułami w arkuszach (nawet chętnie bym pomógł, ale nie, jak ktoś ode mnie tego żąda, a nie poprosi).
Nie minęły 2 godziny, pani przylatuje z gębą, że jak to tak, że w jej poprzednich pracach to „informatycy” wszystkie excele robili i ona tego nie będzie robić i tracić na to czasu!!!
Popatrzyłem na nią, zacytowałem jeszcze raz e-maila, którego wcześniej naskrobałem, na co pani wrzasnęła, że zarząd się o tym dowie, i że nie będzie ze mną rozmawiać.
Chciałem powiedzieć, żeby zjadła snickersa, bo nie jest sobą (reklama), ale ugryzłem się w język, bo czułem, że byłoby ostrzej.
Przypomnę, że pani pracuje tydzień i dodam, że jest jedną z wielu kierowniczek i na starcie nowej osoby nigdy się z czymś takim nie spotkałem.
Następnego dnia dostałem e-maila DW (Zarządu oczywiście) od mojej ulubionej pani, że ona nie będzie się zajmowała, tu uwaga, „ZAAWANSOWANYMI FUNKCJAMI EXCELA”. Oczy miałem jak 5 złotych, bo użyłem 2 funkcji dosłownie, „=suma()” i „=suma.jeżeli()”.
Po kilku kolejnych przepychankach e-mailowych, jaki to ja niedobry, niepomocny i takich „zaawansowanych funkcji” używam, żeby nikt nie rozumiał, o co chodzi.
Koniec końców pani wykrzyczała u przełożonego pieniądze na kurs z zaawansowanych funkcji excela, bo w tej firmie to wszystko samemu trzeba robić.
Po kolejnych 2 tygodniach pani poszła na miesięczne zwolnienie lekarskie i wypowiedziała umowę, co gorsza nie doczekała się swojego szkolenia z zaawansowanych funkcji excela. :)
Obecnie pracuję sobie w dużym zakładzie produkcyjnym, ale również robię zlecenia dla różnych innych klientów, dzięki temu nazbierało się trochę piekielnych opowieści. ;) Ale do rzeczy.
O piekielnej pani kierownik działu.
W obecnej firmie, która jest dużym zakładem produkcyjnym, rozwijam system ERP, czyli coś, co krawaty wiąże i więcej. ;) Każdy pracownik musi przejść szkolenie z zakresu mojego potworka, więc przychodzi i jest wdrażany przez koleżankę z działu.
Pani wydawała się sympatyczna, wspomniała, że ma doświadczenie z współpracą informatyka (ważne, żeby zapamiętać), co mnie ucieszyło, bo zawsze łatwiej nawiązać nić porozumienia. :)
Nie minął tydzień, kiedy pani przychodzi i prosi o pomoc w Excelu, ok, nie moja działka, bo w mojej firmie każdy sobie arkusz skrobie, ale trzeba być pomocnym. A więc w 10-15 min. zrobiłem, pokazałem, co i jak, wszyscy szczęśliwi, że działa i jest idealnie.
Nie minęły 2 dni i dostaję e-maila: Proszę natychmiast poprawić mi arkusz, bo dane są niewłaściwe!!!
Pomyślałem, że może do wiadomości jakiegoś e-maila dostałem, ale nie, to było do mnie. W załączniku pozmieniany excel, formuły w połowie przeciągnięte itp., oczywiście wiadomość od nowej pani, której tak ochoczo pomogłem.
Grzecznie odpisałem, że widzę, iż funkcje są niepoprzeciągane i ktoś majstrował przy pliku. Opisałem, co trzeba poprawić, z informacją na przyszłość, że zawsze chętnie pomogę i doradzę, ale nie jest to moje zadanie, gdyż zajmuję się rozwojem aplikacji w firmie, a nie walką z formułami w arkuszach (nawet chętnie bym pomógł, ale nie, jak ktoś ode mnie tego żąda, a nie poprosi).
Nie minęły 2 godziny, pani przylatuje z gębą, że jak to tak, że w jej poprzednich pracach to „informatycy” wszystkie excele robili i ona tego nie będzie robić i tracić na to czasu!!!
Popatrzyłem na nią, zacytowałem jeszcze raz e-maila, którego wcześniej naskrobałem, na co pani wrzasnęła, że zarząd się o tym dowie, i że nie będzie ze mną rozmawiać.
Chciałem powiedzieć, żeby zjadła snickersa, bo nie jest sobą (reklama), ale ugryzłem się w język, bo czułem, że byłoby ostrzej.
Przypomnę, że pani pracuje tydzień i dodam, że jest jedną z wielu kierowniczek i na starcie nowej osoby nigdy się z czymś takim nie spotkałem.
Następnego dnia dostałem e-maila DW (Zarządu oczywiście) od mojej ulubionej pani, że ona nie będzie się zajmowała, tu uwaga, „ZAAWANSOWANYMI FUNKCJAMI EXCELA”. Oczy miałem jak 5 złotych, bo użyłem 2 funkcji dosłownie, „=suma()” i „=suma.jeżeli()”.
Po kilku kolejnych przepychankach e-mailowych, jaki to ja niedobry, niepomocny i takich „zaawansowanych funkcji” używam, żeby nikt nie rozumiał, o co chodzi.
Koniec końców pani wykrzyczała u przełożonego pieniądze na kurs z zaawansowanych funkcji excela, bo w tej firmie to wszystko samemu trzeba robić.
Po kolejnych 2 tygodniach pani poszła na miesięczne zwolnienie lekarskie i wypowiedziała umowę, co gorsza nie doczekała się swojego szkolenia z zaawansowanych funkcji excela. :)
uslugi
Ocena:
279
(377)
Komentarze