zarchiwizowany
Skomentuj
(12)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ta historia zdażyła się w wakacje. Ma ona związek z pewną "pomarańczową" firmą, od której mieliśmy internet.
Nadmienię również, że mój tata prowadzi własną firmę i do pracy potrzebuje internetu. Nagle, jakoś tak na początku lipca zepsuł się internet. Od razu walimy do BOK-u. Spokojnie, za najpóźniej dwa tygodnie internet będzie. No dobra tyle jesteśmy w stanie przetrzymać.
Niestety mijają dwa tygodnie a internetu niet. No dobra dzwonimy znowu. Internet będzie jutro po 20. Następnego dnia internetu dalej nie ma. Dzwonimy trzeci raz i grozimy zerwaniem umowy. Konsultantka przeprasza, mówi że jutro przyjedzie technik i że dostaniemy nowy router w prezencie. Następnego dnia konsultant faktycznie przyjechał i podpiął nowy router. Po czym poszedł sprawdzać kabel i... Przepadł jak kamień w wodę. Plując sobie w brodę, że nie wzięliśmy od niego numeru telefonu dzwonimy znowu.
Tym razem dzwoni matka. Zrobiła awanturę stulecia i powiedziała, że jeśli do jutra nie będzie internetu to składa wypowiedzenie umowy na dniach. Jeszcze tego samego dnia przyjechał do nas technik. Obejrzał router coś tam ustawił i poszedł szukać usterki. Po 20 min wrócił i... eureka! Internet śmiga!
Bilans - prawie miesiąc bez internetu i spore straty w firmie.
Szkoda, że czasami grzecznie się nie da.
Nadmienię również, że mój tata prowadzi własną firmę i do pracy potrzebuje internetu. Nagle, jakoś tak na początku lipca zepsuł się internet. Od razu walimy do BOK-u. Spokojnie, za najpóźniej dwa tygodnie internet będzie. No dobra tyle jesteśmy w stanie przetrzymać.
Niestety mijają dwa tygodnie a internetu niet. No dobra dzwonimy znowu. Internet będzie jutro po 20. Następnego dnia internetu dalej nie ma. Dzwonimy trzeci raz i grozimy zerwaniem umowy. Konsultantka przeprasza, mówi że jutro przyjedzie technik i że dostaniemy nowy router w prezencie. Następnego dnia konsultant faktycznie przyjechał i podpiął nowy router. Po czym poszedł sprawdzać kabel i... Przepadł jak kamień w wodę. Plując sobie w brodę, że nie wzięliśmy od niego numeru telefonu dzwonimy znowu.
Tym razem dzwoni matka. Zrobiła awanturę stulecia i powiedziała, że jeśli do jutra nie będzie internetu to składa wypowiedzenie umowy na dniach. Jeszcze tego samego dnia przyjechał do nas technik. Obejrzał router coś tam ustawił i poszedł szukać usterki. Po 20 min wrócił i... eureka! Internet śmiga!
Bilans - prawie miesiąc bez internetu i spore straty w firmie.
Szkoda, że czasami grzecznie się nie da.
Biuro_obslugi_klienta internet
Ocena:
23
(135)
Komentarze