Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#69062

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sklepy zoologiczne. Często niestety temat rzeka, jeśli idzie o piekielność, ale ostatnie praktyki, o których słyszałam, zwaliły mnie z nóg. Historię opiszę z punktu widzenia miłośniczki świnek morskich, ale nie wątpię, że inne małe zwierzaki sprzedawane w tych miejscach cierpią równie mocno.

To nic, że sprzedawcy w zoologach często nie mają pojęcia o zwierzakach, którymi się opiekują. Nic to, że wciskają najtańsze, kiepskiej jakości karmy, klatki tak o połowę za małe, żeby zwierzak czuł jakikolwiek komfort. Ostatnio próbowano mi sprzedać transporter dla świnki, w którym nie miałaby się nawet jak wyprostować. Trudno.

Świnki trzymane razem z królikami? E, kto by się przejmował przenoszeniem potencjalnie śmiertelnych chorób. Świnki trzymane w akwarium? A co im przeszkadzają opary amoniaku? Sprzedaż świnki ważącej 200 gramów, gdy wolno sprzedawać dopiero od 350? Najwyżej nie przeżyje, tym lepiej, klient kupi następną. Sprzedaż zwierząt wychudzonych, przedwcześnie oddzielonych od matki, chorych... Standard. Zresztą, to wszystko można nadrobić samodzielnym poszukiwaniem informacji, i dość szybko zagwarantować zwierzakowi dobre warunki.

Ale ostatnio na pewnym forum miłośników gryzoni pojawiła się historia, jak chłopak chciał kupić swojemu samcowi kolegę (co było bardzo mądre, bo świnki to zwierzęta stadne, i źle się czują w samotności), ale sprzedawca przekonał go, że dwa samce się zagryzą, i wcisnął mu malutką samiczkę. Powiedział, że jak będą młode, to ma je przynieść do sklepu. Nie wspomniał natomiast, jak często ciąża kończy się powikłaniami genetycznymi, śmiercią młodych i matki, nawet nie pisnął słowa o tym, jak opiekować się samiczką w ciąży. I że po kilku takich ciążach pod rząd samiczka i tak padnie z wyczerpania. Tego błędu już nie da się tak łatwo naprawić.

I może nie byłoby to tak bardzo poruszające, gdyby nie to, że kilka dni temu w "Pytaniu na Śniadanie" pojawił się właściciel sklepu zoologicznego, twierdzący, że jeśli brać gryzonie w parach, to tylko samiec+samica, bo inaczej będą się gryźć. A małe świnki można oczywiście oddać do sklepu. Sklep bardzo się ucieszy - przecież normalnym hodowcom trzeba płacić, a te z domowe są darmowe. Zawsze parę złotych do przodu, zagrożone życie i zdrowie zwierzęcia jest nieistotne.

Nikt publicznie się zająknie nawet, że świnki można też adoptować. Że domy tymczasowe, w których przebywają porzucone albo uratowane z psueudohodowli zwierzaki są przepełnione. Co gorsza, adopcja jest darmowa, zatem stanowi przerażającą konkurencję dla zoologów.

Dlatego radzę, proszę i apeluję - uważajcie. Nie wszyscy, ale wielu sprzedawców ma Wam wcisnąć produkt, a nie zadbać o dobro zwierzęcia. A kto kupi dwie świnki tej samej płci, jak usłyszy, że za kilogram karmy musi zapłacić 20-30 złotych, klatka minimum 120 cm długości, a jedyne zabawki to hamaczki i legowiska, zamiast fantastycznych kołowrotków, drabinek i kul do biegania? I nawet słodkich maluchów z tego nie będzie? No właśnie.

Sklepy zoologiczne

Skomentuj (54) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 268 (344)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…