Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#69092

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Chałupę mam w starej, przedwojennej dzielnicy willowej, a to równa się wąskie uliczki, obsadzone drzewami. Wszyscy parkują na posesjach, ruch mały. I tak było, dopóki na granicy tego idyllicznego fyrtla nie pojawił się ON. Potwór morski przeokrutny, wrogi wszystkiemu, stwór straszliwy. Lewiatan...

Fruwające papiery, folie itepe, no cóż, Polska, kraj zafoliowanych drzew, się pozbiera, luz, co dziołchy sklepowe winne, że im pojemniczki o takie tyci tyciusieńkie podstawiają... Zaopatrzenie o 5:00, łup, cup, pierdut, okraszane często swojską k...ą macią. Wstaję o wczesnych porach, mam luz, sąsiedzi mniej.

Cóż, stwora każdego można obłaskawić, sługi jego tudzież (często właśnie wyżej wspomnianą niewiastą o skomercjalizowanej czci się podpierając), jednak Potwora wizytujących wielu, a miejsc parkingowych zero. No i mamy problem...

Uliczki między chodnikiem a jezdnią mają metrowy pas zieleni. Wrrrróć - w części już miały. Wszak gdzie auto ma biedny klient postawić? Jebut - na trawniku, kij, że przed czyimś domem. Sąsiedzi wbili paliki, ja postawiłem dwie donice, wsadziłem krzojdy, gra gitara, trawka rośnie po rekultywacji. Ale, ale, to gdzie tu auto zaparkować? O - voila, tu można. A że brama? No przecież ja na chwilę! Tu aż prosi się o definicję chwili. Zaskoczę czytelników - to miara czasu, równa około dwudziestu minutom.

I właśnie tu pojawia się zabawna część historii. Nawet dwie. :D

Number one - sąsiadka ma zaraz obok podjazdu krawężniki mocno podniesione korzeniami starej lipy. Zamiatałem liście, podchodzi do mnie pani klientka (Potwora znaczy) i wniebogłosy - jak tak można, kto o to dba, ratunku, hilfe i wszystko przez Tuska. Wszystko czyli pani, parkując prawymi kołami na jezdni, lewymi na podjeździe i trawniku, zgrabnie sobie auto powiesiła. Okazałem się prawdziwie piekielnym, gdyż pomocy odmówiłem, kobitkę obsobaczyłem i obróciwszy na pięcie, dalej majtałem miotłą.

Number two - sprzątałem garaż, wrota otwarte na oścież, brama też, samochód na ulicy, na podjeździe. Wojuję, kurz, bajzel. Spoglądam na auto, a tam zza niego powstaje i czmycha Strażnik Miejski. Tknięty przeczuciem podszedłem - na kole blokada. :D:D:D Dzwonię. Tak, patrol przyjedzie. Do godziny... Pani droga, właśnie odjechali, zawróćże i uwolnij z jasyru moją puszkę! Do godziny, katarynka chrzaniona.

Dwie godziny później...

(Ja umyty i przebrany)

- Waszeć uwolnij mi auto!
- 150!
- Panie - mój podjazd, moja brama, moje auto!
- 150!
- Zadzwonić po drogówkę?
- Pan dowód osobisty i rejestracyjny pokaże.

Pan pokazał, auto panu uwolnili, pan happy, Strasznicy mniej.

I tu pytanie. Jaki ma sens BLOKOWANIE pojazdów, które BLOKUJĄ czyjąś bramę? Najtrafniejsze odpowiedzi będą nagradzane landrynkami.

ulica

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 233 (423)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…