Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#69193

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nadeszła i moja godzina, pora podzielić się papryczką Habanero. Jako, iż to mój pierwszy post, a i długim się zapowiada, pokrótce przytoczę wam okoliczności zaistniałej sytuacji. Zanim jednak przejdziemy do właściwej historii przestrzegam was przed ostrymi słowami jakie mogą się pojawić, jak i na niezrozumienie, gdyż ciężko zrozumieć konflikt matka-syn, a meritum sprawy będzie polskie sądownictwo.

Zaczęło się to 3 wiosny temu, kiedy to ojciec postanowił rozwieść się z matką. Było to niczym zapierniczenie Pierścienia Sauronowi. Generalnie całe Śródziemie, które było jakoby moim domem i rodziną miało kolokwialnie rzecz ujmując przesrane. Przez 3 lata nasilający się konflikt, spowodował całkowity rozłam rodziny. I tak wesoło mieszkaliśmy razem pod jednym dachem, rzucając w siebie wezwaniami na policję, do sądu etc.
Zapewne wielu z was zapyta: "Czemu to syn występuje przeciwko matce". Ano w momencie kiedy to osoba, która była opoką, i mentorem zaczyna być Brutusem i wywraca życie o 180 stopni, ciężko jest darzyć taką osobę, czymś innym niż niechęć a nawet nienawiść. Zaczęło się niewinnie, a jako, że od małego byłem ciekawski podsłuchiwałem ich rozmowy, z których wynikało, że nie są sobie pisani, dodając że ich związek trwał 20 lat. No więc zaczęło się od tego, iż ojciec się wyprowadził, informując o tym fakcie w szczególności mnie, brata, i swoją matkę.
Widywałem się z ojcem codziennie, codziennie nas odwiedzał aby spędzić z nami czas. Matula zaś moja rozpoczęła niesławną indoktrynację, począwszy ode mnie, która po przelaniu czary zrykoszetowała, a kończąc na młodszym bracie. I tak trwała nasza sielanka, podczas której, zostałem tonącym statkiem. Od awantur, bo wręcz bijatyki niczym z Tekkena. Ja kontra matka i brat.

Reasumując wstęp, matka starała się zamienić mnie i brata w broń przeciwko ojcu. Nie mogła zaakceptować, iż fundamenty które wylała pod owy związek były słabe. Mi udało się uniknąć złego uroku niestety brat dalej ma oficjalnie prany mózg.


Historia właściwa powinna zacząć się pół roku temu kiedy to jeszcze przed wyprowadzką mojej matuli, zacząłem ścigać ja o alimenty. W skrócie, nie płaciła za dom, tj. wszystkie opłaty szły z kieszeni ojca i mojej. Są w rozwiązłości majątkowej od 2001 roku. Matka bez pracy pomimo wyższego wykształcenia (Tutaj w gwoli ścisłości matka zrezygnowała z pracy przez problemy których była prowodyrem, dopełnieniem mojej pozycji wobec matki był fakt, iż pomogłem znaleźć jej zatrudnienie na uczelni, na dość wysokim stanowisku, będąc jej studentem).
Jazda zaczęła się podczas drugiej sprawy o alimenty, kiedy to sąd wszedł na temat mojej uczelni...
---
DYGRESJA: Jakoby o takich mówią wieczni studenci, takowym i ja jestem, powinienem wesoło zasuwać do pracy machając świstkiem inżyniera, już jakieś pół roku temu. Pech chciał a raczej moje lenistwo chciało odpocząć i przez przekroczony deficyt zmuszony zostałem wziąć urlop dziekański. Starając się nadrobić, zaległości ciągle byłem bombardowany roszczeniami, pretensjami, awanturami mojej matki do tego stopnia, że wyprowadziłem się na pół roku z domu, mieszkając za piecem u znajomych. Do tego doszedł guz, nie groźny bo na nodze, był jednak upierdliwy, ot taka narośl co o sobie przypomina jak pogoda się psuje, jednak wyciąć go trza było i się zrehabilitować. Ale wracając, oceny miałem powyżej średniej, działałem w wielu projektach i kołach, poza magicznym przedmiotem zwanym [AM]Analizą Matematyczną będącą bazą tranzystora moich alimentów.
---

Tak więc jaśnie najwspanialszy sąd po przedstawieniu przez matulę moich ocen(sic!), jednoznacznie stwierdził, że koło ch-ja mu lata, to że mam dorobek naukowy nie tylko w postaci pozaliczanych kursów, że poszedłem na ostatnie i najważniejsze egzaminy nafutrowany paracetamolem(dzień po operacji), że matka od paru lat złamanego grosza nie dała... za to brała na ZUS (dochody zerowe albo i ujemne). Nie ich interesuje to czy mam zdaną Analizę Matematyczną.

I w ten sposób jesteśmy już przy końcu historii, kiedy to 3 godziny temu wyszedłem z sali rozpraw z chęcią mordu. Przedstawiłem zaświadczenie, że awansowałem na kolejny rok, pozaliczałem zaległe kursy, prócz... tak zgadliście, AM, która nie była dostępna w kursach powtórkowych.
W składzie sędziowskim jako, że był II instancji znalazły się 3 stare pierniki, matki.

Od Autora: Nie oczekuję, że zrozumiecie moją sytuację, zapewne znajdą się tacy co będą mi wytykać, że moim psim obowiązkiem jest uczenie się. Jednak to co tutaj napisałem, otrzymał też sąd w poprawnej politycznie, pełnej wersji. I orzekł jak orzekł.

sąd

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (23)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…