Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#69297

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia #69000 przypomniała mi jak to ciekawie się czasami robi zakupy obuwia.

Mieszam za granicą od ćwierć stulecia, co nic innego nie ma do historii, niż niezbity fakt, że u nas w Polsce nie jest (niestety) gorzej niż w innych państwach naszej pięknej Europy.

Kraj, w którym mieszkam, jest mroczny i wręcz słynie z piekielnie długich, zimnych i śnieżnych zim. Pewnego dnia udałam się do sklepu, po obuwie dostosowane do tych klimatów, tzn. kozaki zimowe. Były na obcasie, bo nie lubię płaskich butów, miały pełne futerko w środku, czarna skórka na wierzchu - istne cacko. Drogie, aż mnie zęby bolały, ale pomyślałam że inwestycja na wiele lat!

Ba! Ani na rok, ani na pół, ani na... dwa dni!

Zima się jeszcze nie rozkręciła, śniegu gdzie nie gdzie ale chodniki suche. Fakt że jakieś -13C, więc i buty w futerkiem się przydały. Pierwszy dzień do samochodu, do pracy (przy biurku - i bez butów siedziałam, bo były piekielnie gorące), do samochodu i dom.
Drugi dzień zdecydowałam się na spacer, chłopak miał wczesne zebranie, nie mógł podrzucić, a mi się nie chciało szyb odmrażać. Mam dosłownie 10 min przez park. Trochę śniegu nasypało, mróz pod butem skrzypiał... i się mokro zrobiło! W biurze się okazało, że buty przeciekały od podeszwy. Poza tym cały obcas się zdarł na lewym bucie i lekko przechylił mizernie w bok.

Zadzwoniłam po chłopaka, który przyjechał na lunchu (u nas obowiązkowy) z inną parą butów, a ponieważ miał popołudnie wolne od zebrań, a ja niestety nie, podjął męską decyzje i poszedł zareklamować moje buty do sklepu.

Wieczorem, przy kolacji, dowiedziała się, że buty sama zniszczyłam nieprawidłowym użytkiem!
...bo w nich na dwór wyszłam.

No nie! Nie ze mną te numery! Na następny dzień kozaki do kartonu, pod pachę i gnam do sklepu. Pani kierowniczka mnie obdarzyła niemiłym spojrzeniem i zaczęła się dyskusja.
(J)a i (K)ierowniczka:

J: Chciałam oddać buty na reklamację dwutygodniową ponieważ przeciekają im podeszwy i obcas jest zdeformowany i zdarty
K: Ach, tak, wczoraj już pani próbowała, nasłała jakiegoś gbura na mnie... (no, ok, mój facet jest dobrze zbudowany, ale jaki architekt, w okularkach i garniturze zasługuje na miano gbura? A co do języka, to raczej ja, dama jaką jestem, będę przeklinać niż mój luby)
J: Tak, był mój chłopak, z reklamacją, którą Pani nie przyjęła
K: Bo był ewidentny błąd w użytku obuwia!
J: Niby jaki?
K: Pani je ubrała na pole! Na mokrą pogodę! Tak się butów nie traktuje!

Przyznam, troszkę mnie zahamowało, bo jeśli się kozaków zimowych z futerkiem nie ubiera na zimową pogodę, to kiedy? Zwłaszcza w naszych klimatach...?

K (contd.): Poza tym takie przecieki pojawiają się jedynie jak się skacze po kałurzach! O, proszę popatrzeć!
J: Czy pani na prawdę myśli że nie mam co robić, tylko po kałurzach skakać? Poza tym, gdzie pani kałurze widziała, mamy suchą zimę, trochę śniegu i but cały przemoczony!
K: Bo to nie jest but na śnieg!
J: A na co?
K: Domowy! Na zabawy, po domu...
Nie wiedziałam czy mam się śmiać, czy płakać. Ręce mi doszczętnie opadły. Skórkowe kozaki z futerkiem na zimę przemieniły się nagle w pantofelki na impreskę...

Poniechałam się kłótni jak babsztyl zasugerował, że jestem kobietą z pod latarni i na pewno żyje z moim lubym (gburem, sic!) w pozamałżeńskich związkach (jak 75% ludności w tym akurat kraju).
Poszłam do gminy, do biura spraw klienta, i dostałam rację. Pieniądze też kazali oddać. Buty... no cóż, zjawiskowy skórzany pantofelek pod kolano z pełnym futerkiem i zciętym obcasem stoi w szafie. Czasami go wyciągam jak mam gości, by się pośmiali.

zagranica

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 62 (230)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…