Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#69313

przez ~szatynka ·
| było | Do ulubionych
Jakiś czas temu było głośno o chłopcu, który popełnił samobójstwo gdyż był gnębiony w szkole. Mądrzy internauci zaczęli zarzucać takim "szkolnym ofiarom" że to ich wina, bo boją się postawić itd. Ja mogłabym napisać książkę na temat mojego gimnazjum. Czy byłam typem ofiary? Może, bo zwykle miałam jedną czy dwie bliższe koleżanki w klasie (ewentualnie młodsze o rok), nie integrowałam się specjalnie z klasą i pamiętam, że uwielbiałam Tokio Hotel (czym się szczyciłam wśród osób, które chciały mnie słuchać). Z tym że u mnie problem był bardziej złożony. O ile dziewczyny w klasie były wobec mnie w miarę w porządku (nie pamiętam by jakaś mnie zaczepiała, przedrzeźniała czy obgadywała) o tyle szkolny osiłek i jego bezmózga banda przygłupów wzięli mnie za swój cel.
Na początku ignorowałam ich głupie zaczepki, udawałam że spływa to po mnie jak po kaczce. Kiedy raz się przeciwstawiłam szyderczym komentarzem, dostałam od niego w twarz. Co zrobiła nauczycielka? Dała naganę i pouczenie. Zresztą chłopak nie miał jakichkolwiek ambicji, chciał zdać gimnazjum na samych dwójach i iść dalej do zawodówki. Nauczyciele nie radzili sobie z nim, rodzice mieli go w poważaniu, a dla świętego spokoju przepychano go do następnych klas i mimo wielu nagan, miał zawsze wpisane zachowanie poprawne. Nie wiem, co musiałby zrobić, aby go wyrzucono ze szkoły albo ukarano surowiej niż kolejną naganą, z której nic sobie nie robił. Nie pobił mnie oprócz tego jednego liścia (zresztą jego koledzy nie byli lepsi, bałam się że kolejny raz któryś podniesie na mnie rękę), ograniczał się do przykrych komentarzy i nastawiał przeciwko mnie innych kolegów.
Pamiętam, kiedy przed komersem nauczycielka przydzielała nas w pary, bo każdy miał tańczyć poloneza. Żaden z chłopaków nie chciał być ze mną w parze, przepychali się i wydurniali a ja miałam ochotę się rozpłakać. Dopiero w domu wylałam z milion łez, czując się jak gówno.
Czemu o tym mówię? Bo głównie szkoła powinna wychowywać, karać i nie dopuścić do takich sytuacji.Jak mam posłać dziecko do szkoły, bojąc się że trafi na takiego Marcina, który będzie je gnębił a szkoła nic z tym nie zrobi? Już dość słabych psychicznie osób odebrało sobie życie, albo połowę życia spędziło w gabinetach psychologów, bo nauczyciele nie widzieli, bądź też nie chcieli widzieć problemu.
Nie byłam nigdy skarżypytą, ale srogo pożałowałam dnia, kiedy jeden jedyny raz poskarżyłam się na tych degeneratów. Wyzwiska i zastraszenia tylko się zaostrzyły. Nie robię dziś z siebie ofiary, czuję się atrakcyjną i inteligentną kobietą, ale nadal mam żal do byłych nauczycieli. A co z osiłkiem, który mnie gnębił? Jechał szybko samochodem, nie wyrobił zakrętu i wjechał w drzewo. Śmierć na miejscu. W dniu, w którym o tym się dowiedziałam, kupiłam czerwone wino i z uśmiechem na ustach delektowałam się smakiem. Nie byłam na pogrzebie, nie żałuję tego, że cieszę się iż jednej kreatury mniej na świecie.
Piszę o tym, bo chcę uświadomić wszystkich "mądrych" że czasem są sytuacje bez wyjścia. Co ja miałam zrobić? Przeciwstawić się bandzie debili? Którzy bez oporów mogli mnie uderzyć? Prosić o pomoc nauczycieli, którzy samo sobie z nimi nie radzili? Pójść do rodziców tych chłopaków, którzy ignorowali ich nagany i wezwania do szkoły? Zastanówcie się, zanim napiszecie kolejny pseudointeligentny komentarz.

gimnazjum

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 10 (46)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…