Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#69412

przez ~Claricea ·
| było | Do ulubionych
Od zawsze byłam chorowitym dzieckiem. Co za tym idzie, byłam stałym gościem na szpitalnym oddziale dziecięcym. Wiadomo, jak wygląda tam codzienność. Wenflony, kroplówki, motylki. Miałam słabe żyły, ale pozwalałam się kłuć bez słowa skargi. Pielęgniarki na oddziale były ze mnie dumne, że tak idealnie znosiłam te wszystkie zabiegi.
Ale do czasu.
Bo wtedy los skrzyżował moje drogi z Piekielną.
Pielęgniarkę widziałam na oczy pierwszy raz w życiu. Pozwoliłam jej się wkłuć, poszła pierwsza dawka leku. I rozpoczął się lament świętokrzyski. Darłam się z bólu w niebogłosy, próbowałam zabrać rękę. Ta jednak trzymała mnie w swoim śmiertelnym uścisku i na siłę (!) próbowała zaaplikować mi lek przez wenflon. Do tej pory pamiętam ten ból i to, jak mama mnie obroniła i nakrzyczała na pielęgniarkę. Miałyśmy rację - wenflon był źle założony i jak tylko przyszła znajoma pani, od razu mi go wymieniła. A kobieta, która zakładała mi motylka szła w zaparte, że to ja jestem rozhisteryzowana.

Niestety, ale uraz i strach po tamtym wydarzeniu pozostał. Jestem teraz dorosłą kobietą, która panicznie boi się igieł i strzykawek. A szpitala unika jak ognia.

szpital

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 43 (177)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…