Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#69482

przez ~Desdemonia ·
| Do ulubionych
Historia Gerretta o byciu uczynnym, pomocnym... whaatever, przypomniała mi moją własną.

Kilkanaście lat temu, kiedy rynek wynajmu nie był jeszcze tak duży jak teraz, ja wraz z moim TŻ stwierdziliśmy, że mając duże mieszkanie w Piekle, pomożemy znajomym studentom i za drobną opłatą wynajmiemy im pokoje. Przeznaczyliśmy na to 2 pokoje (jeden zajął kolega ze studiów razem z siostrą, a drugi dwie przyjaciółki również studiujące z pracy mojego TŻ), a jeden zostawiliśmy sobie, gdyż mieszkaliśmy pod Piekłem i początkowo tylko czasem wpadaliśmy na noc z racji spraw zawodowych. Po kilku miesiącach musieliśmy przenieść się na stałe.

Oto co nas spotkało:

1. Panienki psiapsiółki po wypłacie zawsze były obładowane siatami z zakupami, ale... głównie piwo, wino w kartonie (wtedy dowiedziałam się, że jest coś takiego), przekąski, paluszki, etc., co skutkowało brakiem opłat (niskich, bo niskich, ale zawsze) na czas. Zmieniliśmy termin płatności na dzień po ich wypłacie... zawsze wtedy albo wracały bardzo późno i pod wpływem albo wyjeżdżały do rodzinnego miasta na kilka dni. Potem rzucały nam jakieś grosze, mówiąc, żeby im odliczyć od pełnej sumy, bo ich nie było...

2. W połowie miesiąca zaczynało się podkradanie jedzenia z lodówki (włam do piwnicy po zapasy też był grany) oraz domowych środków chemicznych i prywatnych kosmetyków. Szczytem było zmarnowanie bardzo drogiego specjalistycznego kremu do twarzy (o charakterystycznym zapachu - to je zdradziło) jako balsam do całego ciała. O perfumach nie wspominając (rzadkie, bo przywiózł mi je z końca świata wujek marynarz).

3. SYF... totalny, absolutny i wszechobecny. Żeby uprzedzić pytania... Nie wnikaliśmy w ich pokoje, ale pomieszczenia wspólne, jak 2 łazienki, kuchnia i korytarz wszyscy mieli sprzątać.

4. Mieliśmy psa. Miły, grzeczny i niekłopotliwy. Staraliśmy się go uczyć podstawowych zachowań społecznych, coby nie był namolny, słuchał się podstawowych komend, etc. Kolega z pokoju nr 2 miał kiedyś takiego psa i oszalał na jego punkcie w złym tego słowa znaczeniu. Np. odkręcał mu wodę w umywalce, żeby pies napił się (uczyliśmy go picia z miski) i szedł gnić przed kompem a woda się lała... lała...lała, kilka godzin. Skutek? Olbrzymi rachunek za wodę. (Info od sąsiadów, że woda godzinami się leje, kiedy jesteśmy w pracy - codziennie).

5. Regularne wtrącanie się w wychowanie psa. Uczył go rzeczy przez nas nieakceptowalnych, które później pies powielał, np. witanie się z gośćmi wskakując na nich (pies dość spory), żebranie przy stole, karmienie słodyczami (czekoladą zabójczą dla psa - musieliśmy go dwa razy ratować w nocy u weta - nie liczę kosztów, pies to przyjaciel, koszty się nie liczą).

6. Siostra kolegi osiągnęła szczyt bezczelności, kiedy dowiedziała się, że dom pod Piekłem jest stylowy (coś jak dworek myśliwski, antyki, etc.), więc ona "MUSI to zobaczyć, ocenić i pokaże nam jak w nim poustawiać meble" - oczywiście według jej gustu...(nie, nie była studentką kierunków artystycznych, jako jedyna nie była studentką w ogóle).

Kroplami, które przelały czarę goryczy były dwa wydarzenia. Kolega zostawił otwarte okno zimą (mroźną, nie co to teraz) na oścież i włączony kaloryfer na maxa na ponad tydzień (okres między Wigilią a 3 stycznia), bo... lubi mieć świeże powietrze jak wraca do domu. Dzięki sąsiadom, którzy przypilnowali, żeby nikt nie wszedł do mieszkania przez okno (1-sze piętro), zasadniczo nic się nie stało... do momentu, jak przyszedł rachunek za ogrzewanie...(Obciążyliśmy kosztami, ale ile było przy tym krzyku...).

I ostatnia rzecz... Nocowałam wtedy pod Piekłem, bo rano miała przyjść ekipa budowlana a mój TŻ w mieszkaniu, bo rano miał iść do lekarza. Dzwoni do mnie w środku nocy, przerażony (a kawał chłopa z niego był - 198cm wzrostu - zbudowany, ćwiczył jedną ze sztuk walki) i mówi, że śpi i nagle czuje przez sen, że coś/ktoś ładuje mu się do łóżka. Zerwał się na równe nogi...patrzy... paczy ;)... a tu siostra kolegi (pokój nr 2) w stroju świadczącym o zgubieniu listka figowego, rozanielona ("CZEKAŁEŚ NA MNIE..?"). Mój chłop w szoku, zapala lampkę, oczom nie wierzy (mara czy to sukkub?) a panna, że mu pokaże jak to jest z prawdziwą kobietą, że od dawna jej się podobał, że ja mu pewnie nie daję i dalej w ten deseń. Po czym daje krok na łózko i... polała się krew.

Panna była tak napalona, że nie zauważyła nadejścia krwawej Mery. Mój TŻ zwrócił jej uwagę, że coś jej leci, na co ona: ŻE TO Z PODNIECENIA.

Nie wiem, kto był w tym najbardziej piekielny. Pewnie my, bo wymagaliśmy standardowej czystości, nieingerowania w wychowanie psa czy opłat na ustalony czas. O reszcie nie wspomnę... ;)

Po tym zdarzeniu mieliśmy dość. Nigdy więcej pomagania rzekomo potrzebującym znajomym. Całe mieszkanie wynajęliśmy firmie na kilka lat i był spokój.

wynajem mieszkań

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 339 (439)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…