Wczoraj, w celu zrobienia małych zakupów, udałam się do drogerii pewnej znanej, niemieckiej sieci na R. Niestety, dane mi było spotkać tam przedstawicieli "typowego" polskiego małżeństwa, Janusza z wąsem oraz jego wypacykowaną żonę. Wszystko byłoby w porządku i nie oceniłabym ich tak negatywnie, gdyby nie to, że przez ich zachowanie zrobiło mi się niedobrze.
Otóż, wyżej wymienione małżeństwo stało przy półce z akcesoriami do pielęgnacji paznokci i prowadziło konwersację. Gdy ich mijałam, zauważyłam, że Janusz obcinał sobie paznokieć małymi nożyczkami, jednocześnie rozmawiając na ich temat z żoną. Najgorsze w tym było to, że po wszystkim, najzwyczajniej w świecie schował je do wcześniej rozerwanego opakowania i odwiesił na miejsce. Najwyraźniej nie były wystarczająco dobre, żeby radzić sobie z jego długimi, żółtymi paznokciami.
A miałam nadzieję, że opisywane w mediach cebulactwo to tylko mit.
Otóż, wyżej wymienione małżeństwo stało przy półce z akcesoriami do pielęgnacji paznokci i prowadziło konwersację. Gdy ich mijałam, zauważyłam, że Janusz obcinał sobie paznokieć małymi nożyczkami, jednocześnie rozmawiając na ich temat z żoną. Najgorsze w tym było to, że po wszystkim, najzwyczajniej w świecie schował je do wcześniej rozerwanego opakowania i odwiesił na miejsce. Najwyraźniej nie były wystarczająco dobre, żeby radzić sobie z jego długimi, żółtymi paznokciami.
A miałam nadzieję, że opisywane w mediach cebulactwo to tylko mit.
sklepy
Ocena:
396
(482)
Komentarze