Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#69631

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od miesiąca pracuję w miejscu o jakże dumnej nazwie "salonik prasowy". Problemów z samymi klientami kupującymi gazety czy fajki praktycznie nie mam. Niestety salonik jest jednocześnie punktem InPost, w którym można odbierać i (teoretycznie*) nadawać przesyłki. To właśnie z ludźmi odbierającymi wszelakie sądowe pisma oraz z paniami z centrali tej niepoważnej firmy jest najwięcej problemów i nerwów. Całe szczęście jeszcze tylko miesiąc i mówimy InPostowi PAPA!

Salonik sam w sobie jest dosyć przestronny, jednak moje miejsce, czyli za ladą, jest bardzo wąskie - około 2 metrów długości i metr szerokości. Wyobraźcie sobie teraz, że w tym wąskim przejściu leży jeszcze 10 skrzyneczek/kartonów wypełnionych listami. W każdym po około 100 sztuk. A, no i jeszcze w jednym są większe paczki. Przesyłki posortowane są jedynie wg daty pierwszego awizowania. Nie mogę ich poukładać alfabetycznie czy według ulic, ponieważ nie mam na to po prostu czasu - i tak przez te listy nie wyrabiam się już z pracą, którą powinnam zrobić na saloniku. Dodatkowo nie mam żadnego dostępu do jakiegokolwiek systemu, żeby sprawdzić przesyłkę po numerze czy danych odbierającego. Ludzie jednak nie potrafią tego zrozumieć i zdarzają się dni, kiedy od 8 do 17 co 15 minut ktoś na mnie po prostu krzyczy. Lista najbardziej piekielnych, powtarzających się sytuacji:

1. Ludzie przychodzą bez awizo, nie pamiętając daty awizowania. Podają mi imię i nazwisko, numer przesyłki. Kiedy zaczynam wyjaśniać, że niestety, ale nie dam rady znaleźć w ten sposób danego listu, ponieważ musiałabym przekopać się przez jakieś 1000 listów, a kolejka rośnie, zaczyna się krzyk! ALE JAK TO? TO PANI NIE MA SYSTEMU? PROSZĘ TAM NA KOMPUTERZE WKLIKAĆ! JA NIE MUSZĘ MIEĆ AWIZO! TO JEST WAŻNA SPRAWA, TO JEST SĄDOWE, JA CHCĘ TO JUŻ!!! Jeśli nie ma kolejki sama dzwonię do centrali, podaję numer przesyłki i zdobywam potrzebną informację przy akompaniamencie krzyków i wyzwisk. Jeśli jednak widzę kolejkę na 6 osób to proszę, aby klient sam zadzwonił na infolinię lub znalazł awizo, a to także wielki problem i powód, aby krzyczeć jeszcze głośniej.

2. Darcie, za przeproszeniem, japy już od wejścia, że JA CAŁY DZIEŃ W DOMU BYŁEM A WY MI AWIZO ZOSTAWIACIE!!! No niestety, ale to nie ja. Nie ja jestem listonoszem, nie ja wrzucam wszystkie kwitki. Jednak to ja obrywam najbardziej, bo komu by się chciało listonosza po osiedlu gonić. Tłumaczenia, że proszę składać skargi w centrali/ na infolinii InPostu nie zatrzymują tych okrutnych fal dźwiękowych. A ja jedynie mogę zwrócić uwagę panom listonoszom, którzy w większości są naprawdę bardzo w porządku i starają się jak mogą.

3. Odbiór przesyłek z awizo powtórnego - zazwyczaj odbywa się to standardowo: awizo-znalezienie przesyłki-dokument tożsamości do wglądu-podpis-wydruk-podpis-do widzenia! Lecz zdarzają się klienci, którzy daną przesyłkę już odebrali, a dostali powtórne awizo. I tutaj mamy dwie opcje:

I. wspomnienie, że to najprawdopodobniej już odebrane - wtedy ja szybko przeglądam listy, jeśli przesyłki nie ma - sprawa załatwiona, jeśli jest - standardowa procedura;
II. krzyk: DLACZEGO JA MAM POWTÓRNE AWIZO JAK ODEBRAŁEM/AM?! Tłumaczę wtedy (a przynajmniej się staram) jak funkcjonuje cały system - czasem listonosze nie mają potwierdzenia na swoim tablecie, że przesyłka została już odebrana i zostawiają kolejny świstek. Zazwyczaj działa, ale nie zadziałało wczoraj:

Pani baaaardzo zdenerwowana, że ma powtórne awizo, bo CHYBA odebrała ten list. Po pierwszym przeszukaniu skrzynki przesyłki brak. Tłumaczę więc j/w. Nie dotarło. Baba darła się na mnie bite 10 minut, a to że co to za firma, że brak systemu, że jestem niewychowana, głupia, tak nie może być! Kolejka co raz dłuższa, ludzie się denerwują, ja się denerwuję, babsko krzyczy nadal. Staram się rozwiązać sytuację, podaję numer na infolinię, tłumaczę, że tam jej wszystko powiedzą. Babsko żąda potwierdzenia na piśmie z moim podpisem, że była danego dnia i ja jej nie wydałam przesyłki bo jej nie ma. Cóż miałam zrobić? Wypisałam, podpisałam, przecież tego listu nie wyczaruję.
Poszła. A ja się popłakałam. Już wcześniej tego dnia się źle czułam (to na pewno ten głupi pms! :D) i po prostu pękłam. Całe szczęście ludzie z kolejki byli wyrozumiali, a nawet potrafili powiedzieć parę miłych słów.

To tylko 3 przykłady nagminnie powtarzających się piekielnych sytuacji. Jeśli się spodoba, dodam więcej. :)

I na koniec!
Kochani zapamiętajcie - jeśli odbieracie przesyłkę w rybnym/kiosku/spożywczym a nie konkretnie w POKu, który zajmuje się jedynie tym, bądźcie wyrozumiali. Ja tak naprawdę nie jestem pracownikiem InPostu, nie mam z nim nic wspólnego oprócz wertowania listów. Żadnej umowy, nikt mi za to dodatkowo nie płaci i naprawdę nie mam wpływu na wiele rzeczy związanych z Waszymi przesyłkami/listonoszami/centralą.
Zapewne pojawią się komentarze, że w końcu szef podpisał z nimi umowę, to powinien się z tym liczyć - otóż nie. Szef nawet nie wiedział o tej umowie (salonik ajencki, podpisała ją "góra" za naszymi plecami) i jak najszybciej złożył wypowiedzenie, jednak okres wypowiedzenia mija wraz z końcem roku.

Dobra wiadomość:
Przesyłki sądowe najprawdopodobniej wrócą na pocztę. :)

*teoretycznie można nadawać, gdyż nie przysłali nikogo, aby nas przeszkolił z przyjmowania paczek do nadania, a jedynie do wydawania. Ot, taka poważna firma. :)

P.S. Pojawiły się komentarze, że obwiniam klientów o wszystko - otóż nie, ja wiem, że system jest wadliwy itd. Chodzi mi tylko o to, że naprawdę nie trzeba i NIE POMAGA, a wręcz przeciwnie, krzyk, wyzwiska i ogólnie brak kultury skierowany w moją osobę.

poczta inpost salonik_prasowy

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 144 (256)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…