Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#69658

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O piekielności będzie, ale nie konkretnej osoby, tylko naszej mentalności. Zwłaszcza w mniejszych miastach.
Zdarzyło się to 2 lata temu, ale dziś "nadrabiałam" zaległe odcinki pewnego programu interwencyjnego i wszystko wróciło. Chodzi o dramaty ludzkie za ścianą i postawę sąsiadów, którzy nic nie widzieli, nic nie słyszeli i przez to nic nie mówią. Może będzie trochę przydługawo, głównie na wstępie, ale chcę dokładnie sprawę opisać.

Może najgorszego koszmaru jaki mogłam mieć nie przeżyłam, ale i tak było ciężko. Całe życie mieszkałam pod jednym dachem z człowiekiem, który mnie spłodził i na tym się jego rola skończyła. Oprócz mnie 10-15 lat wcześniej spłodził także trójkę mojego starszego rodzeństwa. Ono się już z domu dawno wyprowadziło, natomiast ja narzeczonego "ściągnęłam" pod swój dach, bo bałam się mamę samą z ojcem w domu zostawić. Przemoc... bardzo rzadko fizyczna, za to ogromne pokłady psychicznej. Po 30 latach słuchania najgorszych wyzwisk, awanturach o to, że wazon się przekrzywił, jak i codziennego kilkugodzinnego wysłuchiwania jak to ludzie się mnie brzydzą, wszyscy się z nas śmieją za naszymi plecami i wielu innych tego typu rzeczach, człowiek w końcu wysiada psychicznie. Ja i mama, będąc już na krawędzi zdrowia psychicznego, ale za to z wielkim wsparciem mojego narzeczonego (który uświadomił nam, że to nie jest normalne, bo dla nas to już była codzienność), zdecydowałyśmy się wreszcie zgłosić na policję.

Dzięki niesamowitym ludziom zarówno na komisariacie, jak i na sali sądowej, "ojciec" dostał nakaz opuszczenia mieszkania i zakaz zbliżania (aha - ważna rzecz, rozwód był już wiele lat temu, a on nadal "pasożytował" na mojej mamie i nie chciał się wynieść z jej mieszkania). Wreszcie żyjemy od dwóch lat w ciszy i spokoju, zaczynamy się uśmiechać i śpimy po nocach. Ale tu wychodzi piekielność innych....

Płodziciel mój, nigdy nie był nikim poważanym, wszyscy z mojej wioski jak i okolicznych wiedzieli, że pije na umór, awanturuje się i jest tak naprawdę piątym dzieckiem mojej mamy, które nigdy w życiu pracą się nie skalało.

Podczas przesłuchań na policji, padło pytanie, czy możliwe jest aby ktoś słyszał awantury. Szczerze odpowiedziałam, że jak najbardziej, bo były one zawsze bardzo głośne, często na podwórku, a sąsiedzi za płotem. Natomiast mój brat zeznał, że jak był mały, to ojciec bił matkę, a on wtedy biegł do sąsiadki po pomoc (sąsiadka mieszka koło mojego domu od 40 lat, sprzedaje w monopolowym z którego wszyscy korzystają i nie raz przychodziła i mówiła, żeby zabrać ojca z ulicy, bo leży napruty).

W związku z tymi przesłuchaniami, wezwania zostały także rozesłane po sąsiadach. I wiecie co? Sąsiadka "zza płotu" urządziła nam wielką awanturę przed sądem, że niby podaliśmy ją na świadka bez jej zgody, a druga (ta do której brat biegał), patrząc sędzi w oczy powiedziała, że nigdy nie widziała "ojca" pijanego i nie przypuszczała, że cokolwiek jest nie tak...

Koniec końców wygląda to tak, że ja i mama wychodzimy powoli z ciężkiej depresji, fobii społecznej i traumy, a "stary" chyba okazał się jasnowidzem, bo te sąsiadki teraz się do nas nie odzywają i rzeczywiście wyśmiewają za plecami.

I jak tu mieć wiarę w ludzi?

w polsce

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 470 (522)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…