Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#69767

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Metro w Warszawie kończyło się kiedyś na Marymoncie. Żeby dojechać na uczelnię, wysiadałam na Placu Wilsona i dalej cisnęłam autobusem. Godzina 7 rano, mp3 na uszach, cudnie jest… Ale, ale… cholera, zapomniałam naładować. Padło.

Sięgnięcie do uszu i wyjęcie słuchawek było nadmiernym wysiłkiem, jak na tę porę, więc obijam się o szybę, półtomna, z niepodającymi muzyki słuchawkami w uszach. Obok mnie zjawia się nagle beret-commando, które jeździło tym autobusem na pobliski bazarek. I słyszę "kurrrrwa, jakie to niewychowane, napierrdala na cały autobus z tych słuchawek, ścierwo, nawet się nie zastanowi, że może przeszkadzać innym." Zachowałam kamienną twarz. Aż do bazarku. Wtedy dostałam zwykłego, ludzkiego ataku śmiechu. Brawo, babcie!

[Edit]: Ponieważ, sądząc po komentarzach, nie wszyscy rozumieją - piekielne było to, że raziła je muzyka z moich NIEDZIAŁAJĄCYCH słuchawek. Muzyka, której nie było. I tak, śmieję się z takich rzeczy. Bo płacz lub wściekanie się uważam za bezcelowe. A śmiech jest zdrowy. Mam nadzieję, że teraz jest bardziej przystępnie.

komunikacja_miejska

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 226 (324)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…