Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#69821

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem terrorystą, hakerem, zboczeńcem, złem wcielonym, ponieważ używam Linuksa i programuję. Już wyjaśniam skąd ta opinia.

Jako że studiuję dość daleko od domu zdarza mi się podróżować pociągami, z wszystkimi tego możliwymi atrakcjami - od spóźnień po dziwacznych współpasażerów.
Ostatnio ze względu na goniące mnie terminy i długi czas jazdy (6 godzin), postanowiłem popracować nad projektem na studia (ma to być aplikacja). Wyciągnąłem więc swoje narzędzie zbrodni - laptop - i rozpocząłem prace. Zauważyła to współpasażerka siedząca obok i rozpoczęła zapuszczanie żurawia w monitor laptopa. Mimo, że tego nie lubię, odpuściłem sobie - niech kobieta patrzy i tak nic z tego nie wyniesie.

Chwil parę po rozpoczęciu przeze mnie pracy wstała i opuściła przedział. Wróciła po jakimś czasie w towarzystwie konduktora i rozpoczął się komediodramat trójki aktorów w jednym akcie, którego wynikiem jest preambuła tego tekstu.

– To on! – Zawołała i wskazała na mnie palcem, ja zaskoczony spytałem.
– To ja?
– On jest terrorystą, hakerem albo zboczeńcem jakimś! – Dodała do konduktora po moim pytaniu ignorując je.
– Ta pani – zwrócił się do mnie – twierdzi, że robi pan dziwne i podejrzane rzeczy z laptopem. – Uczyniłem szybki rachunek sumienia. Maszynie mojej miłości żem nie wyznał, ba nawet słowem się do laptopa nie odezwałem, a czasem podczas pracy, gdy coś nie idzie po mojej myśli złorzeczę biedakowi.

– Więc wyjaśni pan, co pan robi?
– Nie wiem, czy to coś podejrzanego, ale piszę projekt na zajęcia. Jestem studentem. – Zaskoczenie mnie opuściło i dotarł do mnie absurd sytuacji. Miałem ochotę zacząć się śmiać, ale jakoś to stłamsiłem w sobie.
Konduktora jednak moja odpowiedź nie usatysfakcjonowała i rozpoczął dopytywać mnie (prawie jak na egzaminie).

– Co to za projekt? Na czym polega to pisanie, że tej pani wydało się to podejrzane? – Cóż nie wiedziałem jak zareagują, ale postanowiłem udzielić pełnej informacji.
– Piszę program - sztuczną sieć neuronową, która ma rozpoznawać znaki drogowe zarówno te płaskie na jezdni jak i stojące. – Spojrzałem na dwójkę z naszego komediowego tria. Konduktor chyba przyjął do wiadomości, co robię lub też nie chciał dać po sobie poznać, że nie ma za bardzo pojęcia, o czym mówiłem. Jednak moja współpasażerka uznała to niewystarczające.

– Ale jego komputer wygląda dziwnie.
– Chodzi pani o naklejki na obudowie? – Spytałem się naiwnie.
– Nie! – Krzyknęła. – Tam były jakieś dziwne myszy jak się włączał. – Dorzuciła oskarżycielsko.
– Chodzi pani o to, że korzystam z Linuksa, a nie Windowsa? – Spytałem mocno rozbawiony.
– Wiedziałam! Tylko terroryści albo zboczeńcy używają Linuksa. Niech pan coś z nim zrobi. – Zwróciła się tryumfalnie do konduktora. Ten zrozumiał chyba, że ma do czynienia z przewrażliwioną furiatką. I spytał mnie.
– Czy może pan wstrzymać się z tym, co pan robi? – Tu przyznam się, chochlik ze mnie. Postanowiłem stanąć okoniem.
– Nie mogę. Terminy mnie gonią, a pracy przede mną dużo.
– A czy mógłby pan przesiąść się do innego przedziału? – Spytał głosem człowieka zmęczonego życiem.
– Mogę, ale czy będę mieć gwarancję, że nie wsiądzie nikt z miejscówką na miejsce, na którym usiądę? – Tu uśmiechnąłem się przyjaźnie do konduktora.
– Niestety nie.
– To jednak wolę pozostać na swoim miejscu. – Konduktor westchnął i zwrócił się do kobiety.
– Skoro praca tego pana przeszkadza pani, czy zmieni pani miejsce?
– W żadnym wypadku, niech pan go usunie stąd! - Odparła oburzona. Konduktor westchnął.
– Ten pan nie robi nic podejrzanego. Nie łamie żadnych przepisów porządkowych. Nie mam żadnych podstaw do usunięcia go z przedziału, a skoro sam nie chce opuścić swojego miejsca to ja nic nie poradzę. – Skończył i oddalił się w swoją stronę.

Współpasażerka ma zapowietrzyła się. Wydusiła z siebie kilkukrotnie krótkie „ale...” i stała w drzwiach. Piorunowała mnie wzrokiem.
Stała tak przez może dwie minuty i wpatrywała się we mnie, a ja w nią. Chyba trawiła wewnętrznie całą sytuację, ponieważ po tych dwóch minutach weszła z powrotem do przedziału i usiadła. Nie odezwała się słowem, ino mamrotała coś pod nosem.
Ja wróciłem do pisania projektu z nieco lepszym humorem i na tym kończy się mój komediodramat w jednym akcie. Puenty jako takiej nie ma, jedynie należy żałować, że w jakiejś części społeczeństwa wolne oprogramowanie może jawić się jako narzędzie do terroryzmu i szerzenia zboczeń.

Dopowiedzenie: Te myszy, które ta pani widziała to logo Xubuntu - dystrybucji Linuksa.

pkp intericty ludzie niewiedza dziwactwo programista

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 467 (569)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…