Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#69995

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję, ale na pewno już nie długo.

Zostałam przyjęta do pracy na umowę na zastępstwo za pracownika przebywającego na urlopie zdrowotnym (nie jestem do końca pewno jak to się poprawnie nazywa). W każdym razie do momentu kiedy on nie wróci, ja pracuję za niego. Tak się złożyło, że wraca w połowie stycznia. Mi tym samym kończy się umowa i zostaję bez niczego.

Na moje szczęście (lub nieszczęście) w międzyczasie koleżanka z pracy zaszła w ciążę. I tu pojawia się szansa dla mnie. Szef stwierdził, że jestem bardzo dobrym pracownikiem, więc dostanę nową umowę i będę pracować za koleżankę. Zapytacie gdzie w tym wszystkim piekielność?? Już tłumaczę.

Moje "koleżanki" z pracy z kierowniczą działu na czele stwierdziły, że fajnie by było gdybym się trochę postarała żeby tę umowę dostać. W pewnym momencie doszło do tego, że było multum rzeczy do wykonania, uzupełnienia po ich zmianach. Oczywiście zostawało to do zrobienie przeze mnie, bo przecież "potrzebne na jutro, a ja nie zdążyłam". Nie oszukujmy się w naszej pracy nie powinno istnieć słowo "nie zdążyłam". No chyba że w kwestii "nie zdążyłam przeczytać książki w czasie mojej zmiany bo była za gruba (książka)/za wolno czytam/ za długo siedziałam w internetach*." Nie jest dla mnie problemem sprawdzenie kilku faktur czy zrobienie bilansu, ale... Raz przyszedł szef i zobaczył, że bilans nie zrobiony. Komu się dostało? Tak. Mi.

W dodatku dzisiaj okazało się, że szef dobrze wie, co wyrabiają moje "koleżanki". I jakoś nie reaguje. Decyzja podjęta. Nie przedłuży mi umowy? Płakać nie będę. Przedłuży? Zwalniam się!! Jest jeszcze jedna opcja. Zastanawiam się czy nie być piekielną i nie zwolnić się już teraz, za niedługo. Powiedzmy przed Świętami. I kto będzie pracował przez Święta? (tak w grafiku wypisana jestem ja).

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 392 (470)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…