Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#70013

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Po skończeniu liceum, nie mając wyższego wykształcenia ani żadnego doświadczenia, udało mi się złapać pracę asystentki w dużej firmie. Dostałam na początek 1400zł, jakieś proste zadania i pomału miałam się wdrażać. Bardzo mi zależało na tej pracy, bałam się, że wymienią mnie na lepszy model, to też starałam się jak mogłam, doszkalałam we własnym zakresie, zadawałam dużo pytań i dopraszałam o pracę, jak już skończyłam przydzielone zadania. Wysiłek się opłacił i przedłużyli mi umowę:). Pracuję tam już dwa lata, dwukrotnie zwiększono mi pensję (bez dopraszania!), mam własne stanowisko i naprawdę fajny zespół. Po prostu kocham swoją robotę :)

Niestety, po zatrudnieniu pochwaliłam się rodzinie i znajomym. No i się zaczęło...

Przy każdej nadarzającej się okazji, z każdej strony słyszałam pytania, czy nie mogę komuś załatwić pracy. Zawsze odpowiadałam, że z tego co wiem, to nie szukają, ale ogłoszenia są na stronie firmy oraz tu i tu, można samemu sprawdzić. Niby problem z głowy, ale czy tą formułkę musiałam powtarzać za każdym razem, przy każdym rodzinnym spotkaniu? Po przepracowaniu okresu próbnego naprawdę nie ma się mocy sprawczej, aby wciskać nowe osoby, kiedy nikogo nie potrzeba.
Później dowiedziałam się, że czasem uda się wcisnąć kogoś znajomego na magazyn (gdzie notabene na start dostają więcej niż ja dostałam), bo tam częściej potrzebują, zwłaszcza w okresie urlopowym. Podrzuciłam hasło kilku kolegom/kuzynom/piątej wodzie po kisielu. Co usłyszałam?
- Na magazyyyynieee? A nie możesz mnie do biura wcisnąć?
- Ja nie jestem jakimś robolem, żeby na magazynie zapieprzać.
- No co ty, przecież ja nie będę harować za jakieś grosze!

Jak już się rozniosło, że mogę pomóc przy znalezieniu pracy na magazynie, to się obruszyły koleżanki/kuzynki/piąte wody po kisielu - no bo jak to tak? Chłopakom możesz załatwić, to nam nie? Przecież nas też możesz pewnie wcisnąć gdzieś do biura!

A jeszcze później, część rodzinki i znajomych przemyślała sprawę i swoimi przemyśleniami podzieliła się ze społeczeństwem, o czym dowiedziałam się później. A co to były za przemyślenia?

Otóż, ja nie mogłam dostać tej pracy ot, tak sobie. Nie mogłam pokazać, że na coś mnie stać, że się sprawdziłam i po prostu zasłużyłam swoją pracą. O, nie. Ponieważ biust mam spory, na figurę też nie narzekam, to na pewno zdobyłam tę pracę przez łóżko. I ponieważ tak właśnie sobie "zapracowałam", to teraz nie chcę, żeby ktoś znajomy ze mną pracował, żeby nikt się nie dowiedział o moim romansie z szefem.

Jest tylko jedna luka w tej teorii - mój szef to kobieta, no, ale kto by się tam już wdawał w szczegóły. Poszło w eter, a ja sobie żyję z łatką puszczalskiej wrednej suki, przypiętą mi przez osoby, które podobno miały mi być bliskie.

rodzinne i przyjacielskie perypetie

Skomentuj (51) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 581 (635)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…