Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#70135

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
To będzie moja pierwsza piekielność. Zacznę więc od chwili wyjaśnień.
Otóż jeżdżę konno.
Mój kopytny skarb stoi w stajni pod Warszawą. Nepad, bo tak się nazywa, ma 20 lat, ale zdrowie źrebaka. Oczywiście po tylu latach życia trochę już wie. Kluczowe w tej historii będzie to, że praktycznie w ogóle się nie płoszył. W sytuacji gdy inny koń ucieka gdzie pieprz rośnie on robi może dwa kroki kłusa i uspokaja się. Można więc go z całą pewnością nazwać spokojnym i zrównoważonym.
Wystarczy o koniu bo naprawdę się mogę rozpisać.
Jak już napisałam Nepad stoi pod Warszawą w stajni przy samych wałach nad Wisłą. Rzut kamieniem do plaży i piękne tereny na około. No więc zwykle jeżdżę właśnie w terenie. Ze względu na wiek konia jeżdżę po wałach. Wiadomo... staruszek się potyka i może mieć gorszy dzień. Wały są o wiele bezpieczniejsze od ścieżek w strefie chronionej gdzie przez większość czasu jest błoto. Koń może po potknięciu złamać nogę. Oczywiście wole nie ryzykować.
Tu mówię od razu by nie było wojny w komentarzach. Konie mogą jeździć po wałach! Nie wiem dlaczego większość ludzi tam mieszkających jest innego zdania i uważa, że konie je zniszczą. Wały w momencie gdy stan Wisły nie jest podniesiony są tylko górką ubitej ziemi. Dodatkowo NIGDZIE nie ma zakazu jazdy konno po wale. Zakaz dotyczy pojazdów mechanicznych. Konie do takich nie należą.
Tak więc mimo wszystko jeżdżę sobie beztrosko po wałach. No i teraz przejdźmy do piekielności:
Otóż przez pewien odcinek tychże wałów, którymi jeżdżę, są domy oddzielone od tych kupek ziemi drogą. W jednym domku jest pies. Pies ten nigdy nie szczeka na konie. Leży na górce przy bramie i patrzy na drogę i wał pilnując. Jest to blisko stajni, więc często w tym miejscu już na luzie jadę stępem bez strzemion. Tym razem na szczęście miałam nogi w strzemionach. No więc...
Psa nie było na górce. Okey, nie zawsze tam siedzi. Fakt przyjęty do wiadomości, jadę dalej. Jestem prawie na wysokości bramy gdy Nepad podnosi uszy i robi te swoje dwa kroki. Wiecie co się stało... Z krzaków koło bramy wyskoczył przyczajony tam wcześniej pan, na oko 40-50 lat, i zaczyna krzyczeć, kląć i grozić, że w konie na wałach petardami będzie rzucał bo nie wolno tam jeździć. Zignorowałam go, a Nepad spokojnie poszedł dalej jak to on.
Co jest najbardziej dla mnie piekielne?
Nie wyzwiska, czy to jak zamknięci na wyjaśnienia dotyczące koni i wałów są tamci ludzie. To było jakiś czas temu i petard jak nie było tak nie ma. Najbardziej piekielny jest sposób w jaki pan się pojawił by zacząć krzyczeć. Gdyby na miejscu Nepada był koń płochliwy przez działanie faceta osoba na nim jadąca mogła zostać poważnie ranna bądź zginąć.
Naprawdę się zastanawiam czasami co sobie myślą tacy ludzie. Konie to nie rower. Spłoszone mogą wyrządzić krzywdę.
Strasznie się rozpisałam, ale musiałam to tu przelać bo siedziało we mnie od jakiegoś czasu.
[EDIT] Historia może i jest długa. Nie mam dużych zdolności pisarskich i gubię wątek, ale nie sądziłam że jest to tu ważne i oceniane. Myślałam że chodzi tylko o piekielność nie o wypracowanie sprawdzane w kryteriach szkolnego eseju ;-; Dodam też co do psa bo juz druga osoba zwraca na niego uwagę, a nie napisałam... pies trochę po tym zdarzeniu już zaczął szczekać na przejeżdżające konie.

konie jazda_konna wały

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 81 (297)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…