Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#70240

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Kurierzy - temat rzeka. Ponieważ jednak ostatnie 5 lat życia (mimo studiowania) spędzałem głównie w domu, toteż nigdy nie miałem problemu z nieobecnością podczas wizyt "paczkonoszców". Sytuacja zmieniła się jednak 3 tygodnia temu, kiedy (mając w perspektywie pilny remont mieszkania) zdecydowałem przenieść się z całym majdanem w nową lokalizację.

W ramach zameldowania się w nowej miejscówce postanowiłem przy okazji wymienić trochę mebli, które zdążyły się już wykorzystać. Na pierwszy ogień poszedł fotel do komputera. Znaleziony w sieci, to samo miasto, kupiony, sprzedawca ogarnięty. W dwa dni później dostaję wiadomość, że przesyłka wysłana kurierem.

Świadom tego, że paczka pewnie dotrze w ciągu kolejnych 24h, a dnia następnego muszę być obecny w starym mieszkaniu, żeby wpuścić ekipę remontową bladym świtem, dogadałem się więc ze współlokatorem, że odbierze (uroki pracy zdalnej).

Minął dzień - paczki brak. Minęły kolejne 4 dni - zero. Zacząłem się trochę niepokoić, no bo gdyby przesyłka szła z drugiego końca Polski, to bym zrozumiał. Ale 20 km w 5 dni? Dzwonię do sklepu. Dostałem informację o numerze paczki. Wchodzę na stronę kuriera, wklepuję numer, wyświetla się status - dostarczono. 4 dni temu o 10 rano. Odebrał człowiek o nazwisku M (podczas gdy moje jest Z). Dzwonię do BOKu. Dostaję numer do kuriera. Dzwonię. Po krótkiej wymianie zdań przypomniał sobie zdarzenie. Co się okazało?
"Wie pan. Ja podjeżdżam pod adres w zgłoszeniu, patrzę - osiedle zamknięte. Więc zostawiłem w budce ochrony. No miałem numer telefonu do pana, ale śpieszyło mi się".

Witki mi opadły. Paczka się znalazła u ochrony. Podobno razem z moją kurier zostawił tak jeszcze 2 inne paczki, z czego jedna jeszcze tam była. Ciekaw jestem, ile sobie jeszcze tam poleży...

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 202 (250)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…