Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#70248

przez ~nat3460 ·
| Do ulubionych
Historia Koagulant (69998) przypomniała mi moje własne licealne przygody z Panią Pedagog (PP). Uprzedzam, będzie długo.

Zaczęło się niewinnie w pierwszej klasie. Nasza szkoła brała udział w cyklu debat, polegało to na tym że każde liceum/technikum z okolicy wystawiało swoją drużynę. Co jakiś czas dwie z nich pojedynkowały się, wygrany zgarniał punkty i przechodził do kolejnego etapu. Team miał również opiekuna w postaci nauczyciela, u nas była to właśnie Pani Pedagog.

Byliśmy dobrą drużyną, więc z czasem zaczęliśmy wygrywać, a wszystkie sukcesy przypisywane były przez resztę nauczycieli na konto [PP]. Przecież to ona nas tak pięknie przygotowała, prawda? Problem w tym, że niekoniecznie. Całą pracę wykonywaliśmy sami, a z jej strony spotykaliśmy się tylko z ciągłym narzekaniem, że jesteśmy beznadziejni, jeżeli już wygramy to cudem, a najlepiej jeżeli po prostu spróbujemy jej nie ośmieszyć w oczach innych.

Przez 10 miesięcy poświęciliśmy mnóstwo czasu i udało się, zdobyliśmy mistrzostwo. Wielka radość, gala rozdania nagród, łzy w oczach. Idziemy do szkoły pełni dumy i z czym się spotykamy? Dostaliśmy solidny ochrzan za to, że woda sodowa uderzyła nam do głowy, jesteśmy bezczelni, powinniśmy wrócić i oddać nasze nagrody!
Stoimy bezradnie, bo co mogło oburzyć [PP] do tego stopnia?
A tak, nikt nie pobiegł i nie otworzył jej drzwi kiedy wchodziła po stopniach do szkoły. Zabrała nasze puchary,
poszła na skargę do najlepszej przyjaciółki, Pani Dyrektor [PD]. Opuszczę całą tyradę jaką nam urządziły, w każdym razie nie przypominam sobie tylu negatywnych komentarzy skierowanych w moją (i nie tylko) stronę w żadnej innej sytuacji.

Tydzień później, zakończenie roku. [PD] wygłasza pieśni pochwalne na nasz temat. Myślałam że już więcej fałszywego tonu nie zniosę, ale zwieńczeniem była jeszcze bardziej barwna historia o poświęceniu z jakim [PP] poprowadziła nas do zwycięstwa. Aż chce się powiedzieć: "*uj, *upa i kamieni kupa".

Klasa druga. Kolejna edycja.
Naiwna ja postawiłam pomóc nowej drużynie, pomóc na starcie, przecież miałam doświadczenie. Wzięłam nawet udział w pierwszej debacie i tak- znowu wygrana!

I właśnie w tym momencie [PP] urosła w piórka, zaczęła nas wyzywać, komentować dosłownie wszystko. Z wrednej jędzy urosła do rangi dyktatora. Absolutnie każda rzecz musiała być po jej myśli.
Znałam ją lepiej niż nowi członkowie, więc starałam się ich jakoś bronić. Doszło do tego, że praktycznie każdego dnia słuchałam płaczącej dziewczyny, której [PP] powiedziała m.in. że przegramy PRZEZ NIĄ, TO BĘDZIE WINA JEJ I TYLKO JEJ. Nikt nie wytrzymywał psychicznie.

W końcu stwierdziłam że choćby skały sr*ały, to muszę coś z tym zrobić. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem wydawała się rozmowa[PD]. Przecież przyjaźń przyjaźnią, ale coś musiała zrobić, prawda? A wspominałam już jaka byłam wtedy naiwna?

[PP]łącznie z [PD] przez kolejne miesiące próbowały zrobić wszystko żeby uprzykrzyć mi życie. Każdemu nauczycielowi opowiadały jaka podła jestem, wszyscy patrzyli na mnie z góry. Groziły pozwami do sądu, potrafiły nawet doczepić się tego jak jestem ubrana.
Na szczęście mój wychowawca [MW] stanął po mojej stronie. Wierzył mi, bronił mnie przed wszystkimi i tylko dzięki niemu trzymałam się psychicznie.
Ostatecznie skończyłam klasę drugą z tytułem niewdzięcznika roku i garstką nowych przyjaciół, którzy odeszli z drużyny kiedy tylko dowiedzieli się jak zostałam potraktowana.
Jak później powiedział mi [MW] wszystkie groźby skierowane w moją stronę miały mnie zniechęcić do podejmowania jakichkolwiek kroków, wszystko miało zostać zamiecione pod dywan, bo przecież opinia szkoły jest najważniejsza.

Lata mijają, a niesmak pozostał. Nadal żyję i mam się dobrze, a tą historią pozdrawiam polską oświatę środkowym palcem :)

szkoła

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 251 (385)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…