Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#70266

przez ~Resh ·
| było | Do ulubionych
Od małego berbecia kochałam czytać. W dzieciństwie potrafiłam "połknąć" do 5 książek dziennie, byłam stałą bywalczynią okolicznych bibliotek, matula marudziła, że zamiast uczyć się tego, co trzeba, ja ślęczałam tylko nad moimi książkami.
Ale: do rzeczy. Po skończeniu podstawówki wyfrunęłam z rodzinnego gniazda i podążając za karierą muzyczną, zaczęłam naukę w jednej ze szkół muzycznych w mieście wojewódzkim Polski wschodniej na literę L.
Rzecz działa się pod koniec roku szkolnego, gdy cieszyłam się jakże pięknym wiekiem lat szesnastu. Jako, że zrobiło się ciepło, czasu więcej, wybrałam się do pobliskiej biblioteki, żeby zająć wolny czas czytaniem.
Jak niektórzy pewnie kojarzą, w większość bibliotek obowiązuje podział na książki dla dzieci, które zajmują najczęściej osobne półki i "normalne" książki. Wspomniana wyżej biblioteka zajmowała kilka pomieszczeń, książki dla dzieci zajmowały więc jedno pomieszczenie, a "normalne" pokój, przylegający do części "dla dzieci".
Jako, że na berbecia z podstawówki raczej wtedy nie wyglądałam, wyrośnięta byłam a i nie miałam ochoty na odświeżenie sobie przygód Kubusia Puchatka albo Mikołajka, powędrowałam od razu do drugiego pomieszczenia. Przechadzam się spokojnie między regałami, co mi się spodoba- to w łapkę, i dalej. Byłam akurat pogrążona w lekturze opisu jakiejś książki, gdy poczułam, że ktoś "siedzi" mi na karku. To była ONA. Piekielna Bibliotekarka.
PB: Ja przepraszam bardzo, ile ty masz dziecko lat?
JA: Ja... szesnaście. O co chodzi?
PB: Czy ty nie widzisz, że to jest dział dla dorosłych?! W tym dziale mogą wypożyczać tylko osoby pełnoletnie! Dzieci mogą wypożyczać książki tylko w dziale dla dzieci!!
Szczerze? Wmurowało mnie. No ale nic, może mają jakieś dziwne zasady. Okej.
JA: czyli rozumiem, że nie wypożyczy mi pani tych książek.
PB: Absolutnie, chyba, że przyjdziesz z rodzicem. Ewentualnie niech ci rodzic napisze zgodę,że bierze odpowiedzialność za to, co wypożyczasz, bo ja nie chcę później skarg przyjmować!
Zaśmiałam się w duchu, bo na pewno ostatnią rzeczą, na jaką mogliby wpaść moi rodzice byłoby pofatygowanie się prawie 90 kilometrów tylko po to, żeby zrobić awanturę o to, że ich dziecko wypożyczyło książki z biblioteki.
No ale cóż. Trudno. Odłożyłam książki na półki, powiedziałam chłodne do widzenia i wyszłam.
Zastawiacie się teraz pewnie, jakie to zbereźne rzeczy chciałam wypożyczyć? No cóż, nic specjalnego, biografia znanego zespołu, jakaś lektura licealna, trochę Coelho. Tyle. Żadnego harlekina, romansidła w różowej okładce, zresztą nigdy mnie takie lektury nie kręciły i nie kręcą do tej pory.
Przyrzekłam sobie wtedy, że nigdy więcej już tam nie pójdę. Chodzę do innych bibliotek, gdzie traktują potencjalnych czytelników bardziej po ludzku. Trochę tylko przykro, że w czasach, gdzie dzieciaki wolą gapić się całymi dniami w monitor, zamiast zachęcać młodzież do czytelnictwa, odstrasza się ją od książek, zasłaniając się bzdurną biurokracją.

biblioteka

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 54 (266)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…