zarchiwizowany
Skomentuj
(2)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Rzecz będzie o sytuacji sprzed ok. dwóch tygodni w pewnej knajpie z jedzeniem rodem z USA, blisko jednej z nowych stacji metra w Warszawie.
Mój [P]rzyjaciel, pracujący w wymienionym przybytku został, na jakiś czas przed opisywaną sytuacją, zawieszony w prawach pracownika, co jest dość istotne dla tej historii. Generalnie, historia jego zawieszenia to osobny temat, ale jego winy w tym wszystkim nie było żadnej. Tyle tytułem wstępu.
Feralnego dnia umówiliśmy się na mieście, w celu obejrzenia meczu, od którego zależał byt naszych kuponów u bukmachera :) Jako, że w pubie u mnie na osiedlu nie przedłużono koncesji na transmisję, postanowiliśmy wybrać się do wymienionej wyżej knajpki, gdzie można było to uczynić, a przy okazji przyjaciel miał odebrać część swojej wypłaty.
Już od samego początku, dyrygująca tego dnia knajpą [M]enedżerka, nie za miło odnosiła się zarówno do mnie, jak i do mojego przyjaciela. Zanim jeszcze jedna z [K]elnerek włączyła kanał z meczem, usłyszeliśmy, że "dla nas dwóch ona nie będzie tu siedzieć i zaraz zamyka" (rzeczywiście, ruch był znikomy i było nas tylko dwóch, ale litości - nie było 21:00). Całe szczęście, przyszło jeszcze parę osób i można było obejrzeć prawie całe spotkanie (do okolic 75 minuty). Wtedy to, znowu zostaliśmy w knajpie we dwóch. Pani menedżer postanowiła wtedy, że czas zacząć sprzątać. Pomijając to, że wybrała dla odkurzacza kontakt najbliżej naszego stołu i zamiast komentarza słyszeliśmy tylko to urządzenie, na ekranie pojawiła się informacja, że dekoder zaraz zostanie wyłączony (jak ktoś się jeszcze nie orientuje - tak się zdarza, jak się długo nie majstruje przy pilocie). Wtedy wywiązał się następujący dialog:
[P]: Hej [K] (w tym miejscu oczywiście imię :)), czy mogłabyś wcisnąć coś na tym dekoderze, bo się zaraz wyłączy?
[M]: A co ty, nie umiesz telewizora obsługiwać? [K], zostaw to.
[P]: Ale ja aktualnie jestem zawieszony, więc nie będę wchodził do pokoju dla personelu po pilota.
[M]: Twój problem.
Dekoder rzecz jasna się wyłączył, a my wyszliśmy z knajpy. Na odchodne rzuciłem do menedżerki coś w stylu: "dziękujemy za świetne traktowanie klientów". [P] z wiadomych względów nie mógł.
Mówcie co chcecie, ale w ten sposób naprawdę nie postępuje się z klientami, którzy to ponadto przez cały czas pobytu domawiali jedzenia i picia, "wykręcając" w ten sposób spory rachunek (i dołożyli całkiem pokaźny napiwek). Jakiekolwiek nie byłyby stosunki pomiędzy jednym z nich z menedżerką.
Mój [P]rzyjaciel, pracujący w wymienionym przybytku został, na jakiś czas przed opisywaną sytuacją, zawieszony w prawach pracownika, co jest dość istotne dla tej historii. Generalnie, historia jego zawieszenia to osobny temat, ale jego winy w tym wszystkim nie było żadnej. Tyle tytułem wstępu.
Feralnego dnia umówiliśmy się na mieście, w celu obejrzenia meczu, od którego zależał byt naszych kuponów u bukmachera :) Jako, że w pubie u mnie na osiedlu nie przedłużono koncesji na transmisję, postanowiliśmy wybrać się do wymienionej wyżej knajpki, gdzie można było to uczynić, a przy okazji przyjaciel miał odebrać część swojej wypłaty.
Już od samego początku, dyrygująca tego dnia knajpą [M]enedżerka, nie za miło odnosiła się zarówno do mnie, jak i do mojego przyjaciela. Zanim jeszcze jedna z [K]elnerek włączyła kanał z meczem, usłyszeliśmy, że "dla nas dwóch ona nie będzie tu siedzieć i zaraz zamyka" (rzeczywiście, ruch był znikomy i było nas tylko dwóch, ale litości - nie było 21:00). Całe szczęście, przyszło jeszcze parę osób i można było obejrzeć prawie całe spotkanie (do okolic 75 minuty). Wtedy to, znowu zostaliśmy w knajpie we dwóch. Pani menedżer postanowiła wtedy, że czas zacząć sprzątać. Pomijając to, że wybrała dla odkurzacza kontakt najbliżej naszego stołu i zamiast komentarza słyszeliśmy tylko to urządzenie, na ekranie pojawiła się informacja, że dekoder zaraz zostanie wyłączony (jak ktoś się jeszcze nie orientuje - tak się zdarza, jak się długo nie majstruje przy pilocie). Wtedy wywiązał się następujący dialog:
[P]: Hej [K] (w tym miejscu oczywiście imię :)), czy mogłabyś wcisnąć coś na tym dekoderze, bo się zaraz wyłączy?
[M]: A co ty, nie umiesz telewizora obsługiwać? [K], zostaw to.
[P]: Ale ja aktualnie jestem zawieszony, więc nie będę wchodził do pokoju dla personelu po pilota.
[M]: Twój problem.
Dekoder rzecz jasna się wyłączył, a my wyszliśmy z knajpy. Na odchodne rzuciłem do menedżerki coś w stylu: "dziękujemy za świetne traktowanie klientów". [P] z wiadomych względów nie mógł.
Mówcie co chcecie, ale w ten sposób naprawdę nie postępuje się z klientami, którzy to ponadto przez cały czas pobytu domawiali jedzenia i picia, "wykręcając" w ten sposób spory rachunek (i dołożyli całkiem pokaźny napiwek). Jakiekolwiek nie byłyby stosunki pomiędzy jednym z nich z menedżerką.
restauracja Warszawa
Ocena:
-9
(27)
Komentarze