Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#70349

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z pozoru bardziej zabawne niż piekielne ale jak się zastanowić...

5 lat temu postanowiliśmy przygarnąć królika z adopcji. Znaleźliśmy odpowiednią organizację, zajmującą się szukaniem "bezpańskim" króliczkom nowych domów. Nietrudno ich znaleźć w internecie :) Po przejrzeniu wszystkich "profili" króliczkowych, zdecydowaliśmy się na Płomyka. Opis brzmiał mniej więcej tak: "samiec, około 3 lat, ze schroniska obecnie w domu tymczasowym, wykastrowany, odrobaczony, zaszczepiony. Nauczony korzystania z kuwety".
To ostatnie mnie najbardziej przekonało ;)

Mieli mi dostarczyć razem z królikiem jego papiery medyczne, jakoś nie wyszło, dopraszałam się jakiś czas, w końcu dałam spokój...
I tak to od prawie 5 lat Płomyczek jest częścią naszej rodzinki. Do tej pory nie było potrzeby bywać z nim u weterynarza, pazurki umiem obcinać sama, zęby ścierał na dostarczonych gałązkach, na dwór nie wychodzi więc szczepić też nie szczepiłam, karmimy go zdrowo itd.
Niestety kilka dni temu zauważyłam problem, nie będę opisywać ale sprawy dotyczące "okolic intymnych".

Dzisiaj mąż pojechał z Płomykiem do weterynarza, nawiasem mówiąc do kliniki z którą ponoć współpracuje stowarzyszenie z którego go wzięliśmy.
Okazało się że Płomyk jest tak naprawdę Płomyczką.
Co piekielnego? A no to, że owe stowarzyszenie (wyświetla się w googlach na topie po wpisaniu "króliki adopcje") prawdopodobnie nie pokazało królika weterynarzowi. Nie wiem skąd go wzięli.

Co za tym idzie, niewykluczone że opycha ludziom zwierzęta które mogą być nosicielami różnych chorób. Każdy królik ma opis "gwarantujący" że był gruntownie przebadany/wyleczony/wysterylizowany w owej bardzo renomowanej klinice...

Skomentuj (69) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 277 (317)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…