Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#70399

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niedawno wracałam z Nowego Sącza do Warszawy autobusem dosyć znanej firmy "P*****s". Oddając bagaż do luku, kierowca przykleja do niego numer identyfikacyjny i daje karteczkę z tym samym numerem właścicielowi owego bagażu. Niemalże jak na lotnisku, pomyślałam "super rozwiązanie! Na pewno dostanę swój bagaż". Niestety tak się nie stało.

Przystanek docelowy - Warszawa - wysiadam z autobusu jako jedna z ostatnich, zbliżam się do luku i widzę stado moherów przepychających się po swoje torby, więc stwierdziłam, że nie będę się pchać, bo jeszcze bym na tym ucierpiała. Kierowca natomiast stwierdził, że da im wolną rękę, bo przecież "tak bardzo śpieszą się do domu". Poczekałam grzecznie na swoją kolej, podchodzę do ostatniej już torby, patrzę... nie moja. Biegiem do kierowcy. [K]-kierowca [J]-ja

[J]: Przepraszam, ale to nie jest moja torba.
[K]: Jak to?
[J]: No tak to, ktoś zabrał moją torbę, a swoją zostawił.
Zdenerwowany całą sytuacją:
[K]: Bardzo przepraszam, nigdy mi się takie coś nie zdarzyło.

I tak tłumaczył się przez kolejne kilka minut, nerwowo rozglądając się dookoła, szukając czy nie ma kogoś w pobliżu z moją torbą. Ciemno już, a moja torba czarna, więc podobnych było wiele. W międzyczasie zadzwoniłam do taty, który już po mnie jechał, powiadomiony o zaistniałej sytuacji.
Szukaliśmy z kierowcą torby po całym dworcu. Nie ma. Facet już mocno zestresowany przeszukuje pozostawiony bagaż w celu uzyskania jakiegokolwiek kontaktu do właścicielki. W torbie kosmetyczka, książki, ciuchy, zero informacji. Przychodzi [T]ata.

Kierowca od nowa tłumaczenia, że nigdy czegoś takiego nie było, że to pierwszy raz tak zaufał i dał wolną rękę, ale spokojnie torba na pewno się znajdzie.

[T]: Chciałbym uzyskać jakiś dokument na to, że torba została zagubiona.
[K]: Ale ona na pewno się znajdzie. Co mam panu napisać?
[T]: Proszę pana w takie bajki to ja nie wierzę. Chcę mieć dokument, bo jeśli torba się nie znajdzie, to jesteśmy kilkaset złotych w plecy.
[K]: Ale się znajdzie, obiecuję! Ja jestem Góral, porządny człowiek. (i dalej ta sama gadka)
[T]: A ja Kurp i co teraz?
[K]: Ja panu żadnego dokumentu nie wystawię.
[T]: W takim razie idziemy do kierownika dworca.
Okazuje się, że kierownik skończył pracę na ten dzień, więc zostaje dyżurny ruchu. Idziemy.
Za okienkiem siedzi typowa baba z urzędu. Tata opowiada historię, a [D]yżurna na to, że oni nie mają protokołu na takie sprawy.

Mocno wkurzony [T]: Jak to nie mają państwo protokołu? Na co mam się powołać gdy torba nie wróci?
[D]: Proszę się wymienić z kierowcą numerami telefonu.
[T]: Dobrze, w takim razie proszę o pana i pani dane.
Kierowca wszystko podał, a dyżurna na pytanie o tożsamość odpowiedziała "dyżurna ruchu".

Wyjeżdżamy z dworca załatwić jeszcze parę spraw i potem wrócić do domu w mieście oddalonym o 130km. Po jakichś 40 minutach otrzymujemy telefon od kierowcy, że torba się znalazła, ale sami musimy ją odebrać z mieszkania kobiety, która ją ma, bo stwierdziła, że jest za stara na jeżdżenie po mieście. Wracamy na dworzec po kierowcę z torbą i jedziemy pod podany adres 20 km w jedną stronę. Pani nawet nie śmiała zejść na dół. Poszłam więc z kierowcą po swoją torbę, wchodzimy do mieszkania, kobieta pokazuje mi torbę, sprawdzam, wszystko jest.

A tu nagle [P]ani do kierowcy:
[P]: Mógłby mi pan jeszcze wersalkę podnieść, bo sama nie dam rady?
Kierowca wielkie oczy, ale poszedł, podniósł, wychodzimy.
Myślę nareszcie koniec, ale nie..

Osiedle strzeżone, ogrodzone dookoła, furtka na zamek, próbujemy wyjść, a tu zamknięte.
Wołam tatę. Podchodzi, szarpie się z furtką, nic. Zaczyna dzwonić do tej kobiety, żeby otworzyła, furtka nadal zamknięta. Ja już gotowa na przechodzenie górą, kierowca patrzy w niebo z tekstem "co jeszcze? co jeszcze?". Nagle patrzę jakiś przycisk to naciskam i bingo! Wychodzimy, wsiadamy do auta. No tak.. jeszcze kierowca. Od tej strony mieliśmy już bliżej do domu, więc podrzuciliśmy go jedynie na przystanek. Oczywiście wcześniej zarzekał się, że za paliwo odda, no ale gdy przyszło co do czego, to zwinął się z auta i nawet o tym nie wspomniał. Pojechaliśmy więc do domu.

W międzyczasie kierowca dla rozluźnienia sytuacji rzucił tekst, że na pewno jeszcze nieraz będę z nim jeździła. Nie będę :)

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 289 (331)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…