Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#70512

przez ~Szkotka92 ·
| było | Do ulubionych
Z gory przepraszam za wszelkie bledy ortograficzne, niestety pisze z komputera mojego faceta, ktory jest szkotem czyli brak polskich znakow.

Aktoalnie mieszkam z Szkocji i na jakosc zycia nie narzekam. Ale nie pisalabym na piekielni jakby wszystko bylo tutaj wspaniale.

Mimo ze prawo tutaj naprawde chroni swoich pracownikow, niekiedy jednak zdazaja sie pewne sytuacje w ktore czlowiek zwyczajnie nie jest w stanie uwierzyc a ktore mogloby sie wydawac zdazaja sie glownie w Polsce ( wracji w/w dobrego prawa pracownikow). Niestety pare miesiecy temu przydarzyla mi sie bardzo piekielna historia w pracy.

W ramach wstepu od prawie roku pracowalam w pewnej restauracji z naprawde fajnymi ludzmi (sami szkoci, co sprawia ze historia bardziej piekielna). Bylam naprawde dobrym pracownikiem, rzadko dzwonilam po wolne z powodu choroby, przychodzilam przed czasem i robilam dodatkowe zmiany jak potrzebowali ludzi. Dobrze sie dogadywalismy jako grupa i nigdy nie bylo problemow. Jednak w okolicach maja firma zostala wykupiona i nowi wlasciciele chceli zmienic wyglad resauracji. Jest to bardzo wazne dla tej histori jako ze caly system zostal zmieniony.

W starym systemie, w ktorym klient podchodzil do baru i tam zamawial i placil, wszystkie napiwki byly dzielone po rowno dla wszystkich (mielismy specjalna skarbonke) tak po remoncie prawcowalismy jak w normalnej restauracji dostawalismy napiwki do reki od klientow (dla nas 50% reszta byla dzielona na kucharzy, bar i pomocnikow - bardzo fajny system bo roboty duzo).

A co w tym piekielnego? Pewnej niedzili mielismy naprawde duzy ruch, a ze pracowalam caly dzien to mialam naprawde fajne napiwki z tego dnia. Na poczatku bylam troche zdziwiona ze az tyle mi zostao po rozliczeniu utargu dnia z managerem zmiany (kluczowe), ze liczylismy dwa razy zeby miec pewnosc ze wszystko sie zgadza, a ze wszytko bylo dobrze to cala w skowronkach ide do domu z mysla ze nastepnego dnia kupie bez problemu naprawde droga ksiazke ktora potrzebowalam na uczelnie.

Jakiez bylo moje zdziwienie kiedy nastepnego dnia zostalam poinformowana przez glownego managera ze brakuje im £100 w gotowce z poprzedniego dnia i mam nie wydawac swoich napiwkow bo pewnie bedzie trzeba sie jeszcze raz rozliczyc. W tym momencie mnie zatkalo. Wszystkie pieniadze pod koniec dnia ida do sejfu i za nic nie da sie zorientowac gdzie konretnie pieniedzy ubylo (mamy dwie kasy na barze i jakies 10 saszetek z pieniedzmi na sali ktory kazdy kelner ma w swoim fartuszku i nie jest nigdzie napisane ktore pieniadze sa z ktorej saszetki lub z ktorej kasy)

Dlatego jak tylko sie o tym dowiedziala to stwierdzilam ze tak nie moze byc i nie bede czekac na dodatkowe informacje caly dzien, wolalam to zalatwic osobiscie. Jako ze pora sniadaniowa powiedzano mi bym nalozyla sobie sniadanie a szef sprawdzi jeszcze raz czy aby na pewno im brakuje.

30 min pozniej szef siada kolo mnie i informuje ze pieniedzy na 100% brak a ze ja zarobilam tak dobre napiwki to na pewno u mnie wystapil blad podczas liczenia.

(J) Ja
(S) Szef

(J) Ale jak to brakuje, podliczalam wczoraj z xxx dwa razy bo mi tez wydawalo sie dziwne ale wszystko bylo dobrze.
(S) A no xxx czasem robi takie bledy (WTF - przeciez liczylam razem z nim)
(J) Ale z kad wiadomo ze to akurat u mnie wystapil blad?
(S) No bo ty przeciez tyle napiwkow dosatalas to na pewno cos bylo zle podliczone)
(J) Ale jak liczylismy razem to wszystko bylo ok?

W tym momencie szef zaczal mi tlumaczyc ze moze przez kase zrobilam transakcie i zamias to kasy to sama sobie wzielam pieniadze.

Ja juz zala w nerwach bo przeciez mimo ze nowy system jest od 2 miesiecy to zostalismy dobrze przeszkoleni i wiedzielismy ze jak przepuszczamy przez kase t pieniadze tez w kasie zostaja bo potem mamy minus.

Po kolejnych 10 min tlumaczenia ze ja wiem jak system dziala i nigdy bym tak nie zrobila, dodatkowo wszedzie monitoring to tez mozna sprawdzic.

W tym momencie szef powiedzial ze mam dwie opcje
1. Powiedziec ze nie jestem w stanie zaplacic to sie dogadamy
2. Moge odmowic, ale w tedy oni dzwonia na policje

Wiem co powiecie, skoro taka niewinna to 2 opcja. Tyle ze ja nie chcialam miec poliscji na glowie i niszczyc sobie reputacji w pracy ktora bardzo lubilam tym bardziej ze szef powiedzial ze jak sytuacji nie rozwiazemy to on bedzie bral wszystkie napiwki z dnia i oddawal na cele charytatywne. Dalam wiec szefowi opcje 3 czyli ze wszyscy ktorzy tego dnia pracowali przyniesli swoje napiwki z tego dnia i zeby on (s) sprowadzil kogos do sprawdzenia gdzie pieniedzy dokladnie brakowalo.

Tak wiec po oskarzeniu o kradziez, grozeniu policja i nieprzyjemnosciach jakie mialam w pracy po ponad 2 miesiacach sprawdzania, liczenia i wyzytach wewnetrznego audutora nie znalezli gdzie byl blad.

Co wiec zrobil szef....stwierdzil ze ubytek trzeba splacic a resze podzilic po rowno na wszystkich pracownikow (nie wazne ze tego dnia nie pracowali).

Czyli z ciezko zarobionych bieganiem, usmiechaniem sie i zabawianiem klientow pieniedzy ktore od nich dotalam w formie napiwku dostalam marne £12 i komentarz ze mam sie cieszyc ze cokolwiek dotalam (a mialam £80). A wszystko dlatego ze szef jak sam powiedzial nie lubi napiwkow (ktorych sam nie dostaje - polityka firmy)

Przepraszam ze dlugo ale mam nadzieje ze sie podoba. Mam jeszcze pare piekielnych histori z tego miejsca pracy (po remoncie).

gastronomia

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (27)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…