Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#70557

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielna stancja.

Historia została mi opowiedziana przez mojego chłopaka, z resztą jako jedna z wielu obrazujących realia wynajmowania pokoju u "miłej starszej pani". Otóż okradł ją. Bezczelnie złupił i nie chce się przyznać. Jest to przesądzone, pani, nazwijmy ją Helena ma dowody. Brakuje jej w serwisie 3 łyżek. Po nalocie na pokój chłopaka i mordowaniu go wyrzutami na temat skradzionego majątku znalazła się jedna, z resztą jawnie leżąca na wierzchu w brudnym talerzu po płatkach z mlekiem. Mamy zatem dowód rzeczowy "A". Reszta pozostaje nieodnaleziona, jednak przesłuchania trwają, moja druga połówka powoli zaczyna unikać schodzenia na dół, bo obawia się patrolu milicji, który niechybnie w końcu będzie tam na niego czekał. (Zgodnie z obietnicami Heleny). To, że chłopak codziennie stołuje się u mnie (mieszkam 2 ulice dalej i dla odmiany umiem gotować) pozostawię bez komentarza, zastanawia mnie natomiast jedna rzecz.

Czy tylko ja jestem jakaś dziwna i nie wiem ile mam sztuk sztućców? Chyba zacznę liczyć, bo ewidentnie coś mnie w życiu omija.

*bynajmniej nie ma w historii mowy o rodowych srebrach czy innych wyrobach tego typu. Najzwyklejszy, wątpliwej jakości wytwór PRL-u lub wczesnych lat '90 służący do jedzenia pomidorówki. Nie jest to nawet jednolity komplet tylko zbieranina sztućców z kilku(nastu) lat.

**żeby rozwiać wszelkie wątpliwości, tak, miał pozwolenie na korzystanie z zastawy i garnków, w kuchni jedynie ma wydzieloną półkę w lodówce, ale "narzędzia" do ich przygotowywania są ogólnodostępne, oprócz niego mieszka tam jeszcze 2 chłopaków. Sądziłam, że to oczywiste, że na chama się nie pcha i nie bierze czegoś czego mu nie wolno, jak widać nie dla wszystkich...

***To już ostatnia edycja, bo nie mam siły na niektóre komentarze. Dla tych co nie załapali: Nie, nie ukradł żadnych łyżek. Nie, nie pochował gdzieś, żeby później zapomnieć gdzie, bo dla większości normalnych ludzi to obrzydliwe kłaść mokrą łyżkę gdzieś indziej niż w zlewie/talerzu po posiłku. Nie, nie mieszka z nią sam. Równie dobrze mogła mieć pretensje do 2 innych chłopaków którzy tam mieszkają, ale nie miała, bo z jakiegoś powodu upatrzyła sobie jego. I wreszcie, uwaga: Stary babsztyl siedzi całymi dniami w domu i wynajduje różne rzeczy, których może się czepić. Poważnie w waszym mniemaniu to jest normalne, żeby rozkręcać aferę przez tydzień, bo pomyliła się w liczeniu swoich zaśniedziałych łyżek? Jeżeli tak to zazdroszczę braku zmartwień.

stancja

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 86 (194)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…