Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#70592

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jesienne wybory, obwodowa komisja wyborcza.

W niedzielne popołudnie udałem się do jednej z warszawskich szkół, by oddać głos. Wszedłem do lokalu, udałem się do konkretnego pokoju, odebrałem kartę - wszystko normalnie. Podczas przewracania stron na karcie, dobiegają mnie głosy rozmowy [S]tarszego [P]ana oraz jednej z [K]obiet wydającej karty.

[SP]: ALE JAK TO?! - podniósł znienacka taki rwetes, że pół sali się poderwało - NIE MOGĘ ZAGŁOSOWAĆ NA KANDYDATA Z SLD?!
[K]: Pan pokaże tę kartę...
[SP]: NIC NIE BĘDĘ POKAZYWAŁ! NA TEJ KARCIE NIE MA KANDYDATA Z SLD, NA KTÓREGO CHCIAŁEM GŁOSOWAĆ!!!

Jako, że starszy Pan stał dość blisko stanowiska wydających karty, kobiecie (podczas jego krzyków) udało się dostrzec, że zatrzymał się on na samym początku, gdzie byli kandydaci senatu (a było ich tylko trzech - jeden z PiS, jeden z PO i chyba jakiś niezależny, dokładnie nie pamiętam).

[K]: No tak, bo jest Pan na stronie z kandydatami do senatu, a w tym okręgu nie ma nikogo z SLD.
[SP]: ALE JAK TO? JA CHCIAŁEM GŁOSOWAĆ NA KANDYDATA Z SLD, NA NIKOGO INNEGO!

W tym momencie wrzuciłem swoją kartę do urny i opuściłem lokal, więc nie słyszałem dalszego ciągu dyskusji, ale zakładam, że starszy Pan nie wywalczył miejsca na liście dla swojego kandydata.

lokal_wyborczy Warszawa

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (25)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…