Mieszkam w bloku, a jak powszechnie wiadomo, życie mieszkańców w tych betonowych tworach nie jest usłane różami. Dzisiaj pałka się przegła jak to mawia F. Kiepski.
Godzina 19:00, lekki mróz. Po raz 123456789 nie mogłam się dostać do domu.
Jakiś czas temu wymieniano u nas domofony. Wymieniono je ze zwykłych z guziczkami przy danym numerze mieszkania na nowoczesne z kodem przynależnym do danego lokalu. Domofon ten ma od x czasu jakieś fochy objawiające się:
- niechęcią współpracy przy upale (w naprawdę gorące dni na wyświetlaczu pojawia się komunikat Error) i nie można wejść na górę.
- kulturalnym wymówieniem z życia przy najmniejszym mrozie. Przyciski wariują i zamiast numeru 10 na wyświetlaczu wyskakuje 18 itd.. Do tego dołóżmy zepsuty zamek w drzwiach wejściowych do klatki - w przypadku j/w nie można wejść do domu.
Sprawa była wielokrotnie zgłaszana do administracji osiedla, jednak panie za biurkiem zlewają ludzi burkliwą obietnicą przekazania sprawy konserwatorowi/serwisantowi/komukolwiek zwanemu 'złotą rączką'.
Wielokrotnie przestępowałam z nogi na nogę w mrozie / upale, czekając aż na odsiecz zejdzie ojciec, ewentualnie na wyjście któregoś z sąsiadów aby się dostać cztery piętra wyżej.
Ps. Ma ktoś pomysł jak zmusić te leniwe biurwy do przekazania zgłoszenia?
Godzina 19:00, lekki mróz. Po raz 123456789 nie mogłam się dostać do domu.
Jakiś czas temu wymieniano u nas domofony. Wymieniono je ze zwykłych z guziczkami przy danym numerze mieszkania na nowoczesne z kodem przynależnym do danego lokalu. Domofon ten ma od x czasu jakieś fochy objawiające się:
- niechęcią współpracy przy upale (w naprawdę gorące dni na wyświetlaczu pojawia się komunikat Error) i nie można wejść na górę.
- kulturalnym wymówieniem z życia przy najmniejszym mrozie. Przyciski wariują i zamiast numeru 10 na wyświetlaczu wyskakuje 18 itd.. Do tego dołóżmy zepsuty zamek w drzwiach wejściowych do klatki - w przypadku j/w nie można wejść do domu.
Sprawa była wielokrotnie zgłaszana do administracji osiedla, jednak panie za biurkiem zlewają ludzi burkliwą obietnicą przekazania sprawy konserwatorowi/serwisantowi/komukolwiek zwanemu 'złotą rączką'.
Wielokrotnie przestępowałam z nogi na nogę w mrozie / upale, czekając aż na odsiecz zejdzie ojciec, ewentualnie na wyjście któregoś z sąsiadów aby się dostać cztery piętra wyżej.
Ps. Ma ktoś pomysł jak zmusić te leniwe biurwy do przekazania zgłoszenia?
Ocena:
188
(234)
Komentarze