Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#70677

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzisiaj miałam mała przygodę, która mnie natchneła do założenia konta na piekielnych. Sąsiedzi to dosyć częsty temat na tej stronie, więc moja historia nie będzie zbytnio zaskakująca.
Mieszkam z narzeczonym i naszym rocznym synkiem w mieszkaniu, które dostaliśmy od jego rodziców, dopóki nie wyjdziemy na prostą. Mój luby tego dnia był w pracy od rana do wieczora, więc sama wybierałam się na spacer z dzieckiem i psem.
Musiałam wziąć wózek z piwnicy, idę więc po niego, jednak przejście do drzwi blokuje czterokołowiec dla dzieci należący do sąsiadki (starsza kobieta, ma dwóch synów, jeden z nich ćpa, a drugi ma dziecko, więc nie tak do końca jej wózek, ale podczas kłótni ciągle powtarzała "mój", więc może się ucieszy jak się dowie, że tak napisałam)...przesuwam go na drugą stronę korytarza, czyli metr dalej i jakoś dostaje się do piwnicy (mamy dosyć wąska klatkę pomiędzy drzwiami wejściowymi, a schodami). Ok, biorę wózek, ten sąsiadki odkładam na miejsce i idę w swoją stronę.
Potem mój tato zobowiązał się wysadzić wózek do piwnicy, a ja udałam się z towarzyszami i zakupami do domu.
W domu spokojnie sobie wszystko rozpakowywuje, gdy nagle dzwoni domofon, a tam chyba najmniej spodziewana się osoba...sąsiadka (właścicielka wózka), od której dostałam największą porcję wyzwisk w życiu (typu dz**ka, że wyp**rdoli mnie z tego mieszkania, i takie tam). Dowiedziałam się, że ukradłam jej wózek (fajnie, co?), bo zniknął z klatki.. Starałam się jak najspokojniej wytłumaczyć, że ja ten wózek tylko przesunęłam, żeby dostać się do piwnicy, nic więcej i nie mam pojęcia co się z nim stało potem...wtedy dostałam dużą dawkę przekleństw, mieszanych z wyzwiskami za to, że ruszyłam ten wózek, zamiast przyjść i kogoś od niej o to poprosić (miałam iść specjalnie do niej, żeby przesunęli go metr?), że jak mój stoi to ona go nie rusza (wózek zawsze leży w piwnicy, ale przecież ona lepiej wie) i mam w tej chwili zejść na dół, na argument, że nie mam jak małego dziecka samego zostawić odpowiedziała tylko, że ją to g**no obchodzi, mam zejść i tyle. Wtedy powiedziałam, że nie ma prawa się do mnie tak odzywać i nie obchodzi mnie co się stało z jej wózkiem, niech idzie sobie go poszukać i odlożyłam słuchawkę. Co ona na to? Zaczęła mi się wbijać do drzwi, tłukąc je z całej siły. Zadzwoniłam wtedy do ojca lubego i powiedziałam wszystko, dopiero on i mój tato uspokoili trochę sprawę. Od tego pierwszego się dowiedziałam, że oni już z nimi dwadzieścia lat walczą, a wszyscy są teraz dobrze napici, mój zadzwonił na policję...oczywiście policjanci posłuchali i kazali zadzwonić, gdyby takie zachowanie ze strony sąsiadki nie ustąpiło w najbliższym czasie.
A co z wózkiem? Mój tato postawił go na dole schodów do piwnicy, żeby nikomu nie wadził wejścia do niej.

Klatka schodowa

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 63 (113)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…