Pracuję w salonie polskiej sieci odzieżowej.
Godzina 13.00 w Wigilię. Wszystkie sklepy dookoła otwarte do 14.00 (my teoretycznie też, ale to materiał na oddzielną historię). Podchodzi do mnie [P]ani z mężem.
P: Przepraszam, czy ten szlafrok jest też w rozmiarze M?
Ja: Przykro mi, ale to ostatnia sztuka.
P: A czy może mi Pani sprawdzić, czy w salonie w Częstochowie jest ten rozmiar?
Ja: Oczywiście, już sprawdzam.
Mamy możliwość sprawdzenia ile egzemplarzy danego rozmiaru można dostać w pozostałych salonach sieci w całej Polsce. Sprawdzam więc dostępność danego szlafroka w danym rozmiarze w salonie znajdującym się w galerii handlowej w Częstochowie.
Ja: Tak proszę pani, w tym salonie jest dostępna "emka" tego modelu.
P: Świetnie. To zadzwoń tam i powiedz im, żeby mi ten szlafrok odłożyli. Ja za 4 godziny tam będę.
Że co? Po pierwsze: nie przechodziłyśmy na "TY". Po drugie: mamy taką zasadę, że nigdy nie dzwonimy w imieniu klienta do innych salonów. Po trzecie: za 4 godziny? Serio? W Wigilię?
Ja (najgrzeczniej jak potrafię):
- Przykro mi PROSZĘ PANI, ale mogę jedynie dać Pani numer telefonu do częstochowskiego salonu i wykona sobie pani ten telefon sama, a po drugie: naprawdę sądzi Pani, że dziś, w Wigilię Galeria Jurajska będzie otwarta do godziny 17?
Klientka (ze łzami w oczach): - Ale może na nas poczekają? Niech Pani zadzwoni i powie żeby zaczekali...
Mój karpik chyba skutecznie powstrzymał "Panią od szlafroka" przed dalszymi próbami wzbudzenia we mnie litości.
Godzina 13.00 w Wigilię. Wszystkie sklepy dookoła otwarte do 14.00 (my teoretycznie też, ale to materiał na oddzielną historię). Podchodzi do mnie [P]ani z mężem.
P: Przepraszam, czy ten szlafrok jest też w rozmiarze M?
Ja: Przykro mi, ale to ostatnia sztuka.
P: A czy może mi Pani sprawdzić, czy w salonie w Częstochowie jest ten rozmiar?
Ja: Oczywiście, już sprawdzam.
Mamy możliwość sprawdzenia ile egzemplarzy danego rozmiaru można dostać w pozostałych salonach sieci w całej Polsce. Sprawdzam więc dostępność danego szlafroka w danym rozmiarze w salonie znajdującym się w galerii handlowej w Częstochowie.
Ja: Tak proszę pani, w tym salonie jest dostępna "emka" tego modelu.
P: Świetnie. To zadzwoń tam i powiedz im, żeby mi ten szlafrok odłożyli. Ja za 4 godziny tam będę.
Że co? Po pierwsze: nie przechodziłyśmy na "TY". Po drugie: mamy taką zasadę, że nigdy nie dzwonimy w imieniu klienta do innych salonów. Po trzecie: za 4 godziny? Serio? W Wigilię?
Ja (najgrzeczniej jak potrafię):
- Przykro mi PROSZĘ PANI, ale mogę jedynie dać Pani numer telefonu do częstochowskiego salonu i wykona sobie pani ten telefon sama, a po drugie: naprawdę sądzi Pani, że dziś, w Wigilię Galeria Jurajska będzie otwarta do godziny 17?
Klientka (ze łzami w oczach): - Ale może na nas poczekają? Niech Pani zadzwoni i powie żeby zaczekali...
Mój karpik chyba skutecznie powstrzymał "Panią od szlafroka" przed dalszymi próbami wzbudzenia we mnie litości.
sklepy
Ocena:
400
(416)
Komentarze