Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#70765

przez ~habababa ·
| Do ulubionych
Od paru miesięcy szukam pracy.

Jestem rozczarowana tym jak pracodawcy traktują ewentualnych pracowników. Chodzi mi konkretnie o bezsensowne zapraszanie na rozmowy kwalifikacyjne.
Mam średnie wykształcenie, ale kilkuletnie bogate doświadczenie w pewnym zawodzie. Jestem rzetelna, szybko się uczę, realizuję kursy, szkolenia. Dotychczas żaden z moich pracodawców nie miał obiekcji co do poziomu mojego wykształcenia, ponieważ wiedzę i umiejętności nabywałam w praktyce.

Od pewnego czasu chodzę i rozdaję swoje CV każdemu, kto choć w paru procentach mógłby mieć pożytek z moich umiejętności. Przyznam, że w tej chwili wzięłabym cokolwiek, byleby było związane z moim zawodem.

Wysłałam CV do pewnej międzynarodowej firmy. Za dwa dni dostałam telefon z zaproszeniem na rozmowę. Odstrzeliłam się jak szczur na otwarcie kanału i pognałam do wielkiego biurowca w centrum. Pomijam to, że zaproszono mnie na godzinę 12, a z dyrektorem stanęłam oko w oko gdzieś w granicach 14. Zależało mi i nie miałam zamiaru stroić fochów. Gadka jakoś się kleiła, pan zadawał profesjonalne pytania. Wypytywał mnie o moje doświadczenie w branży, o skończone szkoły. Nawet nie miał przed sobą mojego CV, byłam tym zdezorientowana, ale szczerze mówiąc zbagatelizowałam to.

Na koniec dowiedziałam się, że firma chce mi zaoferować sześciomiesięczne bezpłatne praktyki zawodowe (bez gwarancji zatrudnienia) na stanowisku całkowicie niezwiązanym z moim zawodem. Pan dyrektor, a raczej pan burak zasugerował, że skoro mam TYLKO średnie wykształcenie, to oznacza, że tak naprawdę jestem tępa i bycie tanią siłą roboczą jest dla mnie jedyną opcją.
Podziękowałam i wyszłam. Sekretarka dyrektora dzwoniła dwa razy, aby zapytać kiedy zamierzam się stawić do pracy. Yhym, już lecę.

Sytuacja druga: mniejsza firma, ale dość znana na rynku. Telefon otrzymałam prawie miesiąc od przesłania dokumentów. Rozmowę ze mną przeprowadzała kadrowa, a prezes dyskretnie przyglądał się z boku. Już na początku rozmowy przekonałam się, że nie przeczytano tu mojego CV, ba, wręcz pani zapytała czy nie mam jakiegoś egzemplarza przy sobie. Czytała je przy mnie. Chwaliła to co do tej pory osiągnęłam, była słodka jak miód, ja w myślach już piałam z radości, że mam pracę. Nagle kadrowa wypala:

[k]: Jest pani idealną kandydatką na to stanowisko, ale niestety nie możemy pani zatrudnić, bo nie posiada pani statutu ucznia, ani studenta. Rozumie pani, sytuacja jest taka, że firmy nie stać, aby opłacać pani pełne składki ZUS. Gdyby pani chociaż miała orzeczenie o niepełnosprawności, to być może udałoby się panią zatrudnić, ale w tej sytuacji przykro mi.
Byłam w szoku. Zapytałam wprost tej kobiety dlaczego w takim razie zaproszono mnie na rozmowę, skoro nie spełniałam wymogów firmy, co z resztą można było przeczytać w moim życiorysie. Pani odburknęła tylko, że w firmie nikt nie ma czasu na czytanie jakichś CV. Stwierdziłam, że to jednak nie do pojęcia dla mojej głowy i wyszłam stamtąd w ciężkim szoku.

Pracy szukam nadal, wciąż jestem zapraszana na rozmowy, ale jak na razie bez powodzenia.
Ludzie, traktujmy siebie poważnie.

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 410 (428)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…